Biało-czerwoni przed pierwszym gwizdkiem poniedziałkowego spotkania nie byli stawiani w roli faworytów. Po słabym występie przeciwko Duńczykom w ostatnim meczu fazy grupowej mistrzostw oraz pladze kontuzji, nic nie wskazywało na to, by nasza drużyna miała poradzić sobie w starciu z bardzo zdyscyplinowanymi Szwedami.
[ad=rectangle]
Od pierwszych minut rywalizacji Polacy bardzo dobrze spisywali się w obronie. Świetnie bronił też Sławomir Szmal i mimo problemów z konstruowaniem akcji w ataku pozycyjnym, wygraliśmy 24:20. Po końcowym gwizdku biało-czerwoni byli w doskonałych humorach.
- Jesteśmy ogromnie zadowoleni, że wygraliśmy. To był świetny mecz naszej obrony, ale Szwedzi w tym elemencie grali równie dobrze. Wydaje mi się, że rywale wiele stracili na nieobecności Kima Anderssona, brakowało im wzrostu w drugiej linii i dzięki temu mogliśmy grać płaską obronę 6:0. Do tego doszły nasze bloki i kapitalny Sławek Szmal - powiedział na konferencji prasowej Piotr Chrapkowski.
26-letni zawodnik w poniedziałkowym meczu wystąpił pomimo kontuzji stawu skokowego, której nabawił się w zeszłotygodniowym starciu z Duńczykami. "Chrapek" mimo problemów zdrowotnych dzielnie rywalizował ze szwedzkimi zawodnikami.
- Od samego początku to był bardzo wyrównany mecz, ale o naszym zwycięstwie zadecydowało ostatnie dziesięć minut, kiedy odskoczyliśmy na kilka bramek i nie pozwoliliśmy rywalom odrobić strat - dodał.
Chrapkowski nie chciał na razie wypowiadać się na temat ćwierćfinałowego rywala Polaków, reprezentacji Chorwacji. - Dzisiaj świętujemy, o Chorwacji będziemy myśleć jutro! - zakończył. O awans do półfinału mistrzostw świata biało-czerwoni zagrają w środę, 28 stycznia.
Z Ad-Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs