Młody wilczek na dobre wygryzie weteranów z bramki Górnika Zabrze?

Górnik Zabrze w świetnym stylu pokonał na wyjeździe MMTS Kwidzyn na inaugurację tegorocznych zmagań w PGNiG Superlidze Mężczyzn. Jednym z bohaterów śląskiej ekipy był najmłodszy zawodnik w kadrze.

Hala MMTS Kwidzyn nie należy do terenów szczególnie gościnnych. Z miejscowym rywalem męczą się niemal wszystkie zespoły PGNiG Superligi Mężczyzn, z ligowymi hegemonami Vive Tauronem Kielce i Orlen Wisłą Płock na czele. Sposób na drużynę Krzysztofa Kotwickiego znalazł jednak w niedzielny wieczór Górnik Zabrze.

Trójkolorowi z dużą łatwością już w pierwszych minutach gry zbudowali solidną przewagę (5:0) i nie wypuścili jej z rąk do końca meczu, sukcesywnie dorobek bramkowy powiększając. Świetnie zabrzanie funkcjonowali w ofensywie, niemniej efektywnie zagrali w destrukcji. Spora w tym zasługa Mateusza Korneckiego, cichego bohatera niedzielnych zawodów.
[ad=rectangle]
Młody golkiper Górnika rozpoczął mecz między słupkami i bronił momentami rewelacyjnie. Kilkukrotnie popisywał się świetnym refleksem, broniąc arcytrudne piłki. Popisowe były zwłaszcza dwie interwencje z drugiej połowy spotkania, kiedy Kornecki dwukrotnie odbił piłkę rzucaną przez Grzegorza Szczepańskiego z raptem kilkudziesięciu centymetrów.

Świetny występ 22-latka nie jest niespodzianką. Kornecki bowiem już jesienią prezentował równą i wysoką formę. Wówczas był pewniakiem do gry między słupkami, bo z urazami zmagali się dwaj znacznie bardziej doświadczeni bramkarze górniczej ekipy - Sebastian Kicki i Sebastian Suchowicz.

Wiele wskazuje na to, że powrót weteranów do gry nie osłabił pozycji ich młodszego kolegi. Wręcz przeciwnie, w Kwidzynie to Kornecki dyktował warunki i z boiska zszedł dopiero w 50. minucie gry, kiedy wynik był już ustalony. Dwaj zmiennicy nie zaprezentowali się zbyt korzystnie, demonstrując słabszą skuteczność w obronie od uzdolnionego młodziana.

Kariera Korneckiego od jego transferu na Śląsk coraz bardziej nabiera rozpędu. Wychowanek KSSPR Końskie do Zabrza przychodził po naukę, będąc raczej skazanym na rolę bramkarza nr 3 - po Suchowiczu i Arturze Baniszu, a kiedy ten drugi doznał urazu, prezes Bogdan Kmiecik zdecydował się zatrudnić Kickiego.

Młody wilczek z rolą rezerwowego nie zamierzał się jednak godzić i ciężką pracą szybko udowodnił, że zawodnikiem gorszym od starszych kolegów nie jest. Nie uszło to uwadze Patrika Liljestranda, który w karierze zawodniczej także był bramkarzem. Jeżeli Kornecki w dalszym ciągu będzie się rozwijał równie dynamicznie, kto wie czy nie trafi do reprezentacji Polski i nie będzie deptał po piętach doświadczonym Sławomirowi Szmalowi i Marcinowi Wicharemu już podczas ME 2016.

Źródło artykułu: