Spotkania wyjazdowe to największa bolączka szczypiornistów trenera Jerzego Szafrańca. W dotychczasowych pojedynkach na parkiecie rywala lubinianie zanotowali jedynie 3 remisy, nie odnosząc ani jednego zwycięstwa. Nie inaczej było we Wrocławiu, gdzie w hali wrocławskiej AWF minimalnie ulegli Śląskowi Wrocław 26:27.
[ad=rectangle]
Początek spotkania nie zapowiadał późniejszych problemów lubinian. Przez długi czas wynik oscylował wokół remisu i żadna z drużyn nie zdołała przechylić szali na swoją stronę. Przed przerwą lepszy fragment odnotowali Miedziowi i to przyjezdni przystąpili do drugiej połowy z jednobramkową przewagą 16:15. - Był to mecz walki. Od samego początku żadna drużyna nie była w stanie zbudować sobie przewagi i graliśmy bramka za bramkę - zauważył Jarosław Paluch, zawodnik Miedziowych.
Paluch zwrócił także uwagę na przyczyny słabej skuteczności lubinian w ataku. Miedziowi w dużej mierze opierali swoją grę na Faruku Halilbegoviciu. W decydujących fragmentach Bośniakowi zabrakło jednak wsparcia kolegów. - Z naszej strony popełniliśmy za dużo błędów w ataku, za bardzo chcieliśmy grać piłki do środka i trener w przerwie zwracał uwagę, żeby rozciągnąć grę. Niestety nie udało nam się. Gratuluję Śląskowi ambitnej postawy i woli walki do samego końca - przyznał obrotowy lubinian.