Łukasz Jarowicz: Byliśmy zespołem przeważającym
Szczypiorniści Śląska Wrocław po raz pierwszy od trzech spotkań dopisali do swojego dorobku ligowe punkty i zrobili krok w kierunku utrzymania.
Marcin Górczyński
Kibice zgromadzeni w hali wrocławskiej AWF nie mogli narzekać na brak emocji. Ich ulubieńcy zafundowali im prawdziwy horror i po zaciętej walce wygrali 27:26. Jeszcze pięć minut przed końcem wrocławianie prowadzili czterema bramkami i nic nie zapowiadało wyrównanej końcówki. Tymczasem lubinianie nie poddali się i 15 sekund przed końcem zmniejszyli stratę do jednej bramki. - Pojawiły się głupie wykluczenia, które nas zmotywowały, ale wprowadziły też sporo nerwowości. Dobrze, że z karnego pomylił się Gumiński, podbudowało nas to i wytrzymaliśmy ostatnie 15 sekund. Mieliśmy jedną bramkę przewagi, trzeba było to jakoś przetrwać, sędziowie nie mogli już pokazać gry pasywnej - tłumaczył Łukasz Jarowicz, obrotowy Śląska Wrocław.
Największym problemem Wojskowych była niska skuteczność w ataku, głównie w rzutach ze skrzydła. Przyczyniła się do tego postawa Patryka Małeckiego, który niczym magnes przyciągał do siebie piłki rzucane przez wrocławskich skrzydłowych. - Bramkarz dobrze odrobił lekcję i to się ceni. Skrzydłowi zagrali trochę słabiej niż zazwyczaj, ale występuje cała drużyna i nadrobiliśmy w obronie, kontratakami, realizacją założeń taktycznych. Poskutkowało to dwoma zdobytymi punktami - zauważył zdobywca trzech bramek w spotkaniu.