Monika Głowińska: Jesteśmy pełne wiary w awans do finału

Jednobramkowej zaliczki będą broniły we Lwowie szczypiornistki SPR Pogoni Baltica Szczecin. W Wielką Sobotę nie pokazały wszystkich swoich atutów. - Zabrakło trochę sił - przyznała Głowińska.

SPR Pogoń Baltica Szczecin odniosła kolejne ważne zwycięstwo, tym razem we własnej hali ograła ukraińską Galiczankę Lwów. - Na pewno cieszy wygrana przy takiej publiczności, jaka się tego dnia tutaj zgromadziła. Przyszło ich w Wielką Sobotę bardzo dużo i z tego miejsca chciałam im serdecznie podziękować. To zwycięstwo dedykuje im. Mam nadzieję, że pojedziemy do Lwowa i wrócimy przynajmniej z takim rezultatem, jak obecnie - przyznała w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Monika Głowińska.
[ad=rectangle]
Pierwsza połowa okazała się być bardzo wyrównana. Częściej jednak na prowadzenie wychodziły granatowo-bordowe. - Gra się 60 minut. W 50. wygrywałyśmy bodajże 5 bramkami. Gdybyśmy miały trochę więcej sił, to ten rezultat mogłybyśmy podtrzymać. Czy każda z nas miała możliwość podwyższenia wyniku? Owszem, każda miała jakąś sytuację do wykorzystania, a której nie trafiła. Tak już jednak jest - stwierdziła nasza rozmówczyni.

- Cieszy wygrana. Z pozytywnymi humorami zasiądziemy przy świątecznym stole. To będzie czas dla rodziny, odpoczynku. Za nami są naprawdę trudne mecze, ten trzydniowy odpoczynek na pewno nam się przyda. Trzeba naładować akumulatory i zabrać się do dalszej pracy - dodała.

Najwięcej zagrożenia szczeciniankom stwarzały tego dnia lewe rozgrywające Galiczanki. "Monza" przyznała, że tuż po świętach przyjdzie czas na gruntowną analizę. Niemniej jej drużyna wierzy, że to dopiero pierwszy krok ku finałowi Challenge Cup. - Trudno tak na gorąco powiedzieć, z której strony wpadło najwięcej bramek dla rywala. Po świętach spotkamy się ze swoim sztabem trenerskim, który przedstawi nam przygotowany materiał wideo. Zobaczymy, gdzie popełniłyśmy błędy, co można poprawić. Takie spotkania na wideo dużo nam dają. Jesteśmy pełne optymizmu i wiary w awans do finału - rzuciła na koniec Głowińska.

Komentarze (0)