Szczypiorniści Vardaru Skopje, pomimo porażki w pierwszym spotkaniu, przyjechali do Kielc z chęcią odrobienia strat. Macedończycy dobrze rozpoczęli zawody i w 8. minucie po trafieniu Sergieja Gorboka prowadzili 4:3. Było to pierwsze i jak się później okazało ostatnie prowadzenie Vardaru w tym meczu. Pomimo tego, że inicjatywa należała do piłkarzy ręcznych Vive Tauron Kielce losy awansu ważyły się do końca pojedynku.
- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, że drużyna Vardaru Skopje nie przyjedzie tu i położy się na parkiecie. Mieliśmy świadomość, że będą walczyć i robić wszystko, aby nas pokonać, ale pokazaliśmy stalowe nerwy w końcówce. Wytrzymaliśmy tę grę nerwów - powiedział Michał Jurecki.
[ad=rectangle]
Kielczanie przez niemal całe spotkanie posiadali inicjatywę, jednak nie potrafili wypracować bezpiecznego prowadzenia. Gdy udało im się "odskoczyć" na dwa trafienia zawodnicy Vardaru Skopje szybko odrabiali straty. W 58 minucie był remis 30:30 i wciąż każdy scenariusz był możliwy. Kibice w Hali Legionów i przed telewizorami byli świadkami ogromnych emocji.
- Końcówka spotkania to była gra psychologiczna, dużo nerwów. To nie był spokojny mecz, do ostatnich sekund musieliśmy walczyć o upragniony awans. Były momenty, kiedy odskakiwaliśmy na dwie bramki, później nagle Vardar nas dochodził. Takie naprawdę ciężkie momenty były wtedy, kiedy otrzymywaliśmy podwójne wykluczenie. Musieliśmy grać w czterech. Gra w osłabieniu nawet dobrze nam wychodziła. W obronie też nie było źle - ocenił rozgrywający Vive Tauron Kielce.
Spotkania nie dokończył Michał Jurecki, który otrzymał czerwoną kartkę, będą wynikiem gradacji kar. - Piłka ręczna jest sportem bardzo ostrym i czasami tak jest. W jednym meczu dostatnie się zero dwójek, a są takie mecze, że dostaje się czerwoną kartkę. Na temat sędziowania nie chciałbym się wypowiadać, to nie jest moja broszka. Staram się skupiać na tym co dzieje się na boisku, na grze, a nie na sędziach - skomentował "Dzidziuś".
W niedzielę kielczanie grali niesieni dopingiem szczelnie wypełnionej hali. - Kibice nam pomogli, było ich bardzo mocno słychać. Po każdej udanej akcji wielkie brawa, także w tych momentach, kiedy w naszej grze były przestoje również czuliśmy ich wsparcie. Dziękujemy bardzo za to, że byli tu razem z nami. To nie jest tylko nasz sukces, ale także kibiców, tych wszystkich, którzy w nas wierzyli - podkreślił rozgrywający mistrza Polski.
Awans do Final Four Ligi Mistrzów to efekt systematycznej pracy. - Cały sezon ciężko pracowaliśmy, począwszy od okresu przygotowawczego po wygranie grupy, co było barwo ważne, aby mieć handicap w dalszej rywalizacji, mecz rewanżowy u siebie w domu. Powoli stawialiśmy sobie kolejne cele i krok po kroku szliśmy na przód i mamy to czego chcieliśmy. To jeszcze nie koniec, chcemy coś więcej - zaznaczył zawodnik.
Zespół Vive Tauron Kielce znajduje się w ostatnim czasie w wysokiej formie. Jak podkreśla Michał Jurecki znakomita dyspozycja kieleckiej drużyny nie jest dziełem przypadku. - Talant Dujszebajew przygotował różne etapy treningów, żeby najwyższa forma przyszła na najważniejszy moment, najważniejsze mecze - zakończył Michał Jurecki.