Przez pierwsze kilkanaście minut na parkiecie dominowali goście z Pomorza. Gdańszczanie mogli liczyć na swojego lidera Marcina Lijewskiego, z kolei w bramce Wybrzeża Gdańsk świetnie spisywał się Artur Chmieliński. Po słabszym początku z marazmu wybudzili się wrocławianie i postawili rywalom bardzo trudne warunki gry. Agresywna obrona i indywidualne popisy Macieja Ścigaja i Michała Adamuszka pozwoliły Śląskowi Wrocław na triumf 27:26.
[ad=rectangle]
- Był to mecz walki, dużo kar, fauli, a wynik jest dość niski - stwierdził Andrzej Rakowski, nawiązując do 14 minut kar, jakie otrzymały oba zespoły. - Bardzo żałujemy, że nie udało się wywalczyć dwóch punktów. Liczymy na rewanż w Gdańsku - zapowiedział gracz Wybrzeża.
Sporo kontrowersji wywołała sytuacja z końcówki spotkania, kiedy to gdańszczanie przy stanie 27:26 mieli trzy sekundy na oddanie rzutu. W ostatniej akcji pojedynku Marcin Lijewski został sfaulowany przy próbie rzutu i zawodnicy trenera Daniela Waszkiewicza mieli pretensje do arbitra, że po chwili od przewinienia zakończył spotkanie. - Mieliśmy trzy sekundy na skończenie, był faul, mecz się skończył. Myślę, że nie ma co rozpamiętywać. Stało się i koniec - przyznał Rakowski.