Na parkiecie w Kalisz Arenie nie było widać, która ekipa niemal do końca walczyła o utrzymanie, a która z nich miała jeszcze szansę wejść do ścisłej czołówki zaplecza ekstraklasy. Podopieczni trenera Aleksandra Malinowskiego dobrze rozpoczęli starcie w Wielkopolsce, ale równie szybko stracili koncepcję na grę. Gracze KSZO prowadzili w piątej minucie już 5:2. Wydawało się, że MKS będzie miał spory problem z zatrzymaniem Dmitrija Afanasjewa.
[ad=rectangle]
Z akcji na akcję coraz lepiej w bramce miejscowych radził sobie Filip Jarosz, który w końcowych meczach sezonu spisywał się bardzo dobrze. Gospodarze szybko doprowadzili do wyrównania, a swój popis rozpoczął Filip Surosz. Były gracz Anilany w czwartek był niemal nieomylny. - Cieszę się, z tej dyspozycji. Przyszła trochę późno - mówił skromnie po meczu, w którym ustanowił swój najlepszy wynik w karierze, a kto wie, czy nie pobił ligowego rekordu.
Surosz na listę strzelców wpisał się aż 17 razy! Co więcej, żadnego ze swoich trafień nie zdobył z rzutu karnego. Trener Malinowski miał wiele pretensji do swoich golkiperów. Już po piętnastu minutach zdążył dokonać dwóch roszad między słupkami. Szukał pomysłu na ustawienie swoich podopiecznych, ale to zdecydowanie nie był ich dzień.
MKS grał tylko (i aż) o honor. Głowy zawodników nie były już obciążane presją, stąd gra na pełnym luzie. - Byłem pełen podziwu dla zespołu. Ograniczyli błędy do minimum i grali wybornie w ataku - chwalił swoich podopiecznych Mateusz Różański. Kibice, którzy przybyli do Areny byli świadkami wielu efektownych akcji swoich ulubieńców.
Do pełni szczęścia zabrakło tylko bramki numer 40. Losy pojedynku były niemal przesądzone po pierwszej połowie, po której MKS miał na swoim koncie 5 trafień więcej od rywali (19:14). KSZO próbował bronić wyżej i agresywniej, jednak wówczas za każdym razem miejscowi znajdywali sposób na przedarcie się przez defensywę.
Trener Malinowski miał wiele zastrzeżeń do pracy arbitrów. Zarówno on, jak i Adrian Wojkowski byli zaskoczeni, kiedy już w 40. minucie obrotowy ostrowieckiej drużyny kończył mecz w wyniku gradacji kar. Sam szkoleniowiec próbował wielu rotacji w składzie, jednak to nie wystarczyło. Jarosz przez długie okresy potrafił zamurować swoją bramkę, a jego partnerzy dokładali kolejne ramki w ataku.
Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 39:31. Sytuacja w tabeli obu drużyn nie zmieniła się na finiszu rozgrywek. KSZO pozostał na 7. pozycji, natomiast kaliszanie zakończyli sezon na 11. lokacie.
MKS Kalisz - KSZO Odlewnia Ostrowiec Św. 39:31 (19:14)
MKS: Jarosz - Surosz 17, Nowakowski 6, Adamczak 5/1, Krzywda 3, Wawrzyniak 3/2, Sieg 2, Frankowski 2, Celek 1, Kobusiński.
Karne: 3/4.
Kary: 8 min.
KSZO: Piątkowski, Drabik - Afanasjew 7, Jeżyna 6, Pomiankiewicz T. 4, Kazhaneuski 3, Jemioł 3, Biskup 3, Mroczek 2, Mazur 1, Fugiel 1, Wojkowski 1, Pomiankiewicz R., Kalita, Świeca.
Karne: 3/6.
Kary: 10 min.
Kary: MKS - 8 min. (Adamczak - 4 min.; Nowakowski, Surosz -2 min.); KSZO - 10 min. (Wojkowski - 6 min.; Jeżyna, Pomiankiewicz R. - 2 min.)
Czerwona kartka: Adrian Wojkowski - 40. min (gradacja kar)
Sędziowali: Ziablicki oraz Stężewski (Jelenia Góra/Lubin)