- Bardzo się cieszę, że dwa razy udało nam się wygrać z Kwidzynem. W obu spotkaniach graliśmy osłabieni, bo w pierwszym meczu graliśmy bez czterech zawodników, a tym razem wypadło nam kolejnych dwóch. Zagrać nie mogli bowiem Sebastian Kicki i Jurij Gromyko. Mimo to udało nam się nasz plan zrealizować w stu procentach - ocenia Patrik Liljestrand, trener Górnika Zabrze.
[ad=rectangle]
Po zaciętej pierwszej połowie, od początku drugiej części gry Trójkolorowi osiągnęli wyraźną przewagę i wyszli na wysokie prowadzenie. MMTS Kwidzyn wkrótce zdołał jednak odrobić straty. - Prowadziliśmy już pięcioma bramkami i powinniśmy wtedy grać spokojniej. Tymczasem pozwoliliśmy, by Kwidzyn nas doszedł, a potem objął prowadzenie - zauważa szwedzki szkoleniowiec.
W końcowych fragmentach spotkania znów losy rywalizacji się ważyły. - Podobnie jak w pierwszym meczu sytuacja się zmieniała. Nam w końcówce udało się znowu wyjść na prowadzenie, które już dowieźliśmy do końca i wygraliśmy mecz. Cieszę się, że udało nam się ten cel zrealizować - podkreśla Liljestrand.
Zdaniem opiekuna ekipy z Zabrza kwidzyński zespół nie należy do słabeuszy. - MMTS w tym dwumeczu pokazał, że ma potencjał i umie grać w piłkę ręczną. Takie zespoły trzeba trenować i ciężko z nimi pracować, a to przyniesie oczekiwane efekty. Oba mecze były bardzo wyrównane i ten awans nie przyszedł nam łatwo - puentuje trener drużyny z Wolności.