Sparingowo: Przegrany trenerski debiut Jurasika, Gwardia wygrała w Zabrzu

W pierwszym tego lata meczu kontrolnym Górnik Zabrze podejmował we własnej hali beniaminka PGNiG Superligi Mężczyzn z Opola. Gwardia postawiła rywalom bardzo trudne warunki i zasłużenie wygrała.

Sparingowa potyczka z Gwardią Opole był debiutem na ławce trenerskiej Górnika Zabrze Mariusza Jurasika. Weteran ligowych parkietów tym razem nie pojawił się na boisku, przez całe spotkanie prowadząc zespół zza linii bocznej.

Nie było zresztą takiej potrzeby, bo podopieczni "Józka" na początku gry na parkiecie poczynali sobie bez kompleksów i nie pozwalali graczom beniaminka PGNiG Superligi Mężczyzn narzucić swoich warunków.
[ad=rectangle]

Już w pierwszych minutach zabrzanie wyszli na dwie bramki prowadzenia (3:1), a nieźle na boisku prezentował się wówczas grający na lewym rozegraniu Szymon Kmieć, wychowanek Pogoni Zabrze trenujący z piątą ekipą z handballowej elity od początku okresu przygotowawczego.

Trójkolorowi zdawali się kontrolować boiskowe wydarzenia, ale zawodnicy Gwardii także nie składali broni. W konsekwencji po kwadransie gry opolanie wyszli na jednobramkowe prowadzenie, kiedy niezrozumienie zabrzan w środku boiska, po szybkiej kontrze, bramkę dla gości zdobył Kamil Mokrzki (8:7).

Chwilę później gracze z Opola prowadzili już dwoma trafieniami (9:7), a gdy w 20. minucie gry goście zdobyli kolejne trafienie na swoją korzyść (11:8) - o czas poprosił Jurasik. Był to okres słabszej postawy Górnika w ofensywie, skąd szybkie przechwyty graczy Gwardii kończyły się bramkowymi szybkimi kontrami.

Pogadanka z trenerem ekipie z Zabrza pomogła, bo ta w niespełna dwie minuty odrobiła trzy bramki straty, a stan meczu na 11:11 wyprowadził Andrzej Kryński. Po zaciętej końcówce pierwszej połowy żadnej z drużyn nie udało się odskoczyć na dystans bramkowy, w konsekwencji na przerwę oba zespoły schodziły przy remisie (15:15). Szczególnie w brodę pluć mogli sobie gospodarze, którzy przez ostatnie dwie minuty tej części gry grali w przewadze jednego zawodnika.

Gwardia po przerwie wrzuciła drugi bieg i z miejsca odjechała Górnikowi najpierw na trzy, a potem na pięć bramek (18:23). Nie najwyższą dyspozycję prezentował wówczas Przemysław Witkowski, prezentując bardzo niską skuteczność między słupkami. Co prawda po dwóch szybkich kontrach zabrzanom udało się zmniejszyć straty do trzech goli, ale z boiska z czerwoną kartką wyleciał wówczas Rafał Gliński, za atak w obronie na twarz rywala.

Opolanie prowadząc nie forsowali tempa i z rozmysłem konstruowali swoje akcje. Notujący lepszy okres w grze górniczy zespół także nie odstawał, w konsekwencji przewaga Gwardii w 46. minucie gry stopniała do jednej bramki (25:24). Nie wybiło to jednak opolskiej drużyny z rytmu i po trzech kolejnych udanych akcjach prowadzili oni znów różnicą czterech trafień (28:24).

W 54. minucie gry goście prowadzili już pięcioma trafieniami (31:26). Zabrzanom tym razem nie pomógł nawet czas, który chwilę wcześniej wziął Jurasik. Trener Górnika w końcówce meczu przechadzał się po swojej strefie jak lew po wybiegu, utyskując na decyzje sędziów i nieudane zagrania swoich zawodników. Opolanie robili swoje i prowadzili wówczas już 34:26.

- Czeka ich jeszcze bardzo dużo pracy - dało się słyszeć z ust kibiców zasiadających na trybunach zabrzańskiej hali w odniesieniu do postawy graczy Górnika. Gwardia z kolei udowodniła, że w optymalnym zestawieniu kadrowym będzie zespołem groźnym nawet dla czołowych ekip handballowej elity.

Górnik Zabrze - Gwardia Opole 27:34 (15:15)
Górnik:

Kicki, Kornecki, Witkowski - Tomczak 6, Kryński 4, Tatarincew 4, Niewrzawa 3, Daćko 2, Gromyko 2, Kmieć 2, Niedośpiał 2, Gliński 1, Ścigaj 1, Buszkow, Gluch, Piątek.

Gwardia: Malcher, Zembrzycki - Simić 5, Trojanowski 5, Mokrzki 4, Rumniak 4, Knop 3, Łangowski 3, Tarcijonas 3, Jankowski 2, Prokop 2, Swat 2, Kedzo 1, Ciosek, Cichocki, Przybysz, Siwak, Stańko.

Kary: Górnik - 2 min.; Gwardia - 6 min.

Źródło artykułu: