Politechnika wygrała z Łączpolem, remis w Elblągu. Po 16. kolejce ekstraklasy kobiet

Nie było spodziewanych emocji w spotkaniu pomiędzy Łączpolem Gdynia a Politechniką Koszalińską. Nadspodziewanie łatwo zwyciężyła ekipa gości. Ciekawie było natomiast w Elblągu w którym miejscowy Start zremisował z Carlosem-Astol Jelenia Góra. W pozostałych meczach pewnie zwyciężały gospodynie.

W tym artykule dowiesz się o:

Zdecydowanie najciekawiej w 16. kolejce ekstraklasy kobiet zapowiadało się spotkanie w Gdyni. Obie ekipy dzielił tylko punkt w tabeli. Zwycięstwo Łączpolu pozwalało im wyprzedzić Politechnikę, natomiast porażka powodowała, że strata do tej drużyny zwiększała się do 3 punktów. Po rozpadzie AZS-u AWFiS Gdańsk do obu klubów trafiły nowe zawodniczki. Akademiczki z Koszalina zostały wzmocnione przez Wioletę Serwę natomiast do Gdyni trafiły Katarzyna Koniuszaniec i Patrycja Kulwińska. Lepiej spotkanie rozpoczęły przyjezdne, jednak już chwilę później podopieczne Grzegorza Gościńskiego zdołały opanować sytuację i doprowadziły do remisu. Do 20 minuty trwała wyrównana walka. Później jednak nastąpiło coś, czego nie spodziewał się nikt. Koszalinianki zdołały odskoczyć ze stanu 13:10 aż do 19:10 i w tym momencie nadzieje gospodyń legły w gruzach. Druga połowa to pogoń gdynianek i rozsądna gra podopiecznych Waldemara Szafulskiego, które zdołały utrzymać prowadzenie w meczu, wygrywając 35:30 i zwiększając przewagę nad Łączpolem do 3 punktów oraz rehabilitując się za słaby mecz z SPR-em. Podbudowały się także przed czekającym je meczem z Zagłębiem Lubin. Warto również podkreślić, że akademiczki wystąpiły mocno osłabione bowiem zagrać nie mogły kontuzjowane, bramkarka Iwona Łącz i rozgrywająca Dorota Skipor.

W Piotrkowie Trybunalskim miejscowa Piotrcovia podejmowała Ruch Chorzów. Ekipa ze Śląska sprawiła w ostatniej kolejce niespodziankę wygrywając ze Startem Elbląg. Piotrkowianki natomiast nie miały problemów z pokonaniem Słupii Słupsk. Przed spotkaniem zdecydowanymi faworytkami były gospodynie. I to też potwierdziło się w początkowej fazie meczu. Podopieczne Janusza Szymczyka w 15 minucie objęły prowadzenie 9:5 i wydawało się, że z biegiem czasu ich przewaga będzie tylko rosła. Nic takiego jednak nie miało miejsca bowiem ambitne chorzowianki doprowadziły na koniec pierwszej połowy do remisu 10:10. Po zmianie stron niespodziewanie początkowo prowadziły podopieczne Adama Michalskiego. Piotrkowianki jednak pozbierały się bardzo szybko, wychodząc na prowadzenie, które tym razem nie oddały już do końca, wygrywając ostatecznie 29:24. Gospodynie myślały, że mecz wygra się sam, jednak zawodniczki Ruchu postawiły im twarde warunki. Za tydzień Piotrcovia zagra ze Startem Elbląg i jeśli chce zdobyć kolejne dwa punkty musi zagrać dużo lepiej. Najskuteczniejsze w drużynie gospodyń były Gabriela Kornacka i Kinga Polenz, które rzuciły po osiem bramek. W ekipie gości sześć celnych trafień zanotowała Monika Samsel.

O meczu w Lubinie, jak napisał nasz korespondent, można powiedzieć tylko tyle, że się odbył. Faktycznie w meczu Zagłębia z AZS-em AWF Warszawa nikt nie spodziewał się emocji. Różnica dzieląca obie ekipy jest tak ogromna, że kwestią były tylko i wyłącznie rozmiary zwycięstwa gospodyń. Podopieczne Bożeny Karkut przed spotkaniem chyba postanowiły pobić swój rekord strzelecki bowiem od początku narzuciły bardzo ostre tempo, co chwilę rzucając kolejne bramki. Akademiczki próbowały walczyć, ale przypominało to walenie głową w mur. Do przerwy było 23:9. Po zmianie stron lubinianki dorzuciły jeszcze 28 bramek, tracąc 15 i wygrały ostatecznie 51:24, wywołując falę radości kibiców, którzy aplauzem przyjęli pięćdziesiąte trafienie. Najwięcej bramek, trzynaście, zdobyła dla gospodyń Joanna Obrusiewicz. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że z takim przeciwnikiem nie był to jakiś ogromny wyczyn. W drużynie z Warszawy 7 bramek rzuciła Marta Sokal. W następnej kolejce Zagłębie czeka trudny wyjazd do Koszalina, który może rozstrzygnąć, która z tych drużyn zajmie 3 miejsce w tabeli przed fazą play-off.

Dość jednostronne widowisko zobaczyli także kibice w Rudzie Śląskiej. Zgoda podejmowała bowiem Słupię Słupsk, która dodatkowo przyjechała tylko w 9-osobowym składzie. Co prawda początkowo prowadziła ekipa gości jednak w grze podopiecznych Krzysztofa Przybylskiego widać było spokój i przekonanie, że prędzej czy później uda się doprowadzić do korzystnego dla siebie rezultatu. W 15 minucie gospodynie przegrywały 5:7 by na przerwę schodzić z pięciobramkowym prowadzeniem (15:10). Po zmianie stron dominacja miejscowych nie podlegała dyskusji. Powiększały przewagę, która w pewnym momencie wynosiła już nawet 14 bramek (31:17). Ostatecznie Słupia zdołała zmniejszyć stratę i przegrała 21:31. Najwięcej bramek dla gospodyń, 7 zdobyła Katarzyna Gleń. W drużynie ze Słupska 8 bramek rzuciła Paulina Muchocka.

W pierwszym niedzielnym meczu spotkały się ze sobą mistrz i wicemistrz Polski, czyli SPR Asseco BS Lublin i AZS AWFiS Gdańsk. Emocji, tak jak można się było spodziewać, nie mieliśmy. W wyjściowym składzie gospodyń wyszła była gdańszczanka Małgorzata Sadowska, która nie ukrywała, że było to dla niej ogromne przeżycie. Na trybunach natomiast zasiadły Aleksandra Mielczewska i Alina Wojtas, które również przyszły do SPR-u z Pomorza. Gospodynie od pierwszej minuty narzuciły szybkie tempo. Co prawda widać było, że nie grają na sto procent swoich możliwości, jednak na młode podopieczne Jerzego Cieplińskiego było to wystarczające. Do przerwy SPR wygrywał 23:12. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Podopieczne Edwarda Jankowskiego powiększały przewagę. Szkoleniowiec gospodyń przez cały mecz starał się rotować składem, dając pograć wszystkim swoim zawodniczkom poza... Magdaleną Chemicz. Ostatecznie lublinianki zwyciężyły 39:22. Najwięcej bramek, osiem, rzuciła dla gospodyń Małgorzata Majerek. W drużynie AZS-u AWFiS po siedem trafień zanotowały Agnieszka Białek i Dorota Kowalewska. Na koniec trzeba powiedzieć, że przykro było patrzeć na to spotkanie, szczególnie mając w pamięci pierwszy pojedynek, zakończony minimalnym zwycięstwem mistrzyń Polski. Szkoda, że w gdańskim klubie nie ma atmosfery dla żeńskiej piłki ręcznej. Traci na tym nie tylko samo miasto, ale całą polska piłka ręczna.

W spotkaniu kończącym 16. kolejkę ekstraklasy kobiet Start Elbląg zremisował we własnej hali z Carlosem-Astol Jelenia Góra mimo, że przez większość meczu to on był na prowadzeniu. W pierwszej połowie gospodynie zdołały odskoczyć na trzy bramki (8:5), jednak chwilę później był już remis. Końcówka znowu należała do podopiecznych Andrzeja Drużkowskiego, które do przerwy wygrywały 15:13. Po zmianie stron przewaga miejscowych rosła. Przy stanie 25:20 dla Startu wydawało się, że nic już się nie może zdarzyć. Ambitne jeleniogórzanki zdołały jednak po raz kolejny doprowadzić do remisu 26:26. Później gospodynie prowadziły jeszcze 28:26 jednak cały mecz, po wyrównującej bramce Marty Oreszczuk, zakończył się rezultatem remisowym 29:29. W ekipie gospodyń świetne zawody zagrała zdobywczyni 13 bramek, Monika Pełka-Fedak. W drużynie Carlosa-Astol 8 bramek rzuciła Marta Dąbrowska. Na koniec należy jeszcze wspomnieć, że w drużynie z Elbląga swój debiut zaliczyły dwie pozyskane z Gdańska zawodniczki - bramkarka Patrycja Mikszto i rozgrywająca Jewgienija Knoroz.

Wyniki 16. kolejki ekstraklasy kobiet:

Piotrcovia Piotrków Trybunalski - Ruch Chorzów 29:24 (10:10)

Zgoda Ruda Śląska - Słupia Słupsk 31:21 (15:10)

SPR Asseco BS Lublin - AZS AWFiS Gdańsk 39:22 (23:12)

Łączpol Gdynia - Politechnika Koszalińska 30:35 (12:23)

Start Elbląg - Carlos-Astol Jelenia Góra 29:29 (15:13)

Interferie Zagłębie Lubin - AZS AWF Warszawa 51:24 (23:9)

Komentarze (0)