Podopieczni Piotr Przybecki przegrali 32:28. - Nastawiałem się, że czeka nas ciężkie spotkanie, mecz walki. I tak faktycznie było - mówi Łucak.
Spotkanie długimi momentami było bardzo wyrównane. Przyjezdni prowadzili różnicą jednego, dwóch trafień. Dopiero pod koniec spotkania różnica dzieląca obie ekipy urosła do pięciu bramek. Wrocławianie zaliczyli jednak wówczas cztery trafienia z rzędu i dopiero gole Witalija Titowa oraz Kamila Cioka zapewniły przyjezdnym zwycięstwo.
- Wielka gratulacje należą się Stojkoviciowi, którego w drugiej połowie mocno poobijaliśmy - przyznaje Łucak. - Myślę, że nie mamy się czego wstydzić. Cztery bramki różnicy nie pokazują tego, jak przebiegał mecz. Straciliśmy je w ciągu ostatnich dwudziestu sekund. Chcieliśmy podgonić rywali i przydarzył się nam głupie błędy.
Trener Przybecki w meczu KPR-em RC miał do dyspozycji tylko dziewięciu zawodników z pola. - Trochę brakowało nam zmienników - mówi skrzydłowy Śląska. - Jest jednak, jak jest. Nikt się nie poddał. Walczyliśmy i tak będzie do końca ligi.