Wrocławianie ulegli beniaminkowi 28:32. - Cały czas goniliśmy wynik i w pewnych momentach nam się udawało. Newralgiczna była chwila, w której dostaliśmy dwie kary, jakie gwiżdże się czasami w Polsce, ale nigdzie indziej - wyjaśnia Przybecki.
Jego podopieczni musieli sobie radzić w dziesięcioosobowym składzie. Z powodu kontuzji na parkiecie zabrakło Mateusza Przybylskiego i Rafała Krupy, a do rozgrywek wciąż nie został zgłoszony Janja Vojvodić. - Chciałem podziękować chłopakom za to, co zrobili - mówi Przybecki. - Zawodnicy walczyli, to było widać. Cały czas próbowali biegać, ale mamy okrojony skład i nie da się wytrzymać na takich obrotach przez pełne sześćdziesiąt minut.
Szkoleniowiec nie kryje, że jego drużyna potrzebuje wzmocnień. - Kiedy się odwróciłem w kierunku ławki to nie wiedziałem, co zmieniać. Tu jest pies pogrzebany. Potrzeba nam alternatyw. Nie da się wygrać meczu trzema rozgrywającymi i jednym golkiperem - podkreśla trener Śląska.
Cały mecz we wrocławskiej bramce spędził Krzysztof Szczecina. - U rywali dobrą zmianę dał Stojković. My na to nie mogliśmy liczyć. Miałem tylko chłopaka z Politechniki Warszawskiej, który był z nami dopiero na dwóch treningach - podkreśla Przybecki. - Trzeba zorganizować to tak, aby zespół szedł do przodu. Musimy wzmocnić tył i bramkę.