Po dziewięciu sezonach gry w Bundeslidze Bartosz Jurecki w trzeciej kolejce PGNiG Superligi znów w barwach Chrobrego mógł zaprezentować się przed głogowską publicznością. Jak sam podkreśla, sobotniemu pojedynkowi towarzyszyły szczególne emocje, a doping kibiców, którzy szczelnie zapełnili trybuny hali im. Ryszarda Matuszka, przypomniał mu czasu sprzed prawie dekady.
- Grałam tutaj wspaniałe cztery lata. W 2006 roku wyjechałam do Magdeburga. W Głogowie zawsze była przefantastyczna publiczność, było tak jak wyjeżdżałam, tak jest i teraz. Pełna hala, świetny doping, kibice byli cały czas z nami, dopingowali nas i wierzyli w nasze zwycięstwo. Niestety nam się nie udało tego dokonać. Walczyliśmy do końca. Szkoda, że jednak w końcówce mając piłkę nie potrafiliśmy oddać nawet rzutu.
Po trzech seriach spotkań szczypiorniści Chrobrego plasują się w połowie ligowej stawki, mając na koncie remis, zwycięstwo i porażkę.
- Można rzec, że zdobyliśmy wszystko co można było - z uśmiechem komentuje Jurecki. I kontynuuje: - Po remisie w Opolu był mały niedosyt, bowiem liczyliśmy na dwa punkty. W Zabrzu wiadomo, że jest bardzo dobra drużyna z Mariuszem Jurasikiem, który wtedy nie zagrał, ale i my mieliśmy swoje problemy kadrowe i też nie było łatwo. Na pewno wywieźliśmy stamtąd bardzo cenne punkty. Proszę zauważyć, że gdybyśmy przed tygodniem przegrali w Zabrzu teraz mielibyśmy po trzech kolejkach tylko jeden punkt.
To, co udało się w sobotę będącej na fali Pogoni, ma być dużo trudniejsze do zrealizowania dla innych zespołów w kolejnych meczach na Dolnym Śląsku. - Mamy trzy punkty i trzeba się z tego cieszyć. Trzeba też wyciągnąć wnioski i w następnych meczach u siebie zbudować tutaj w Głogowie taką twierdzę, aby rywale nie wywozili z naszego terenu punktów - kończy obrotowy.