Katarzyna Koniuszaniec: Sentyment pozostał

Już w najbliższą niedzielę akademiczki z Gdańska zmierzą się na własnym parkiecie z zespołem Łączpolu Gdynia zajmującym 5. pozycję. Zawody te nie powinny budzić wątpliwości co do końcowego wyniku.

W zespole Grzegorza Gościńskiego występują dwie byłe zawodniczki gdańskiego klubu Patrycja Kulwińska oraz Katarzyna Koniuszaniec. Według Kasi -Sentyment pozostał. Lecz do spotkania podchodzi skoncentrowana. -Już zakończyłam okres gry w gdańskim klubie, teraz gram dla Łączpolu. Jak wszyscy wiemy w sporcie nie ma miejsca na sentymenty trzeba grać i dać z siebie wszystko by mój zespół wygrał. Ponieważ gdańska drużyna jest bardzo osłabiona nie będą to aż takie ciężkie zawody, aczkolwiek nie lekceważymy przeciwnika i podejdziemy do togo pojedynku skoncentrowane - odpowiada zawodniczka.

Gdynianki zajmują obecnie 5. miejsce w lidze z szansami na walkę o wyższą lokatę. - Każdy zespół który gra w ekstraklasie, gra o jak najwyższe miejsce, o zloty medal. Skupiamy się na walce o jak najwyższe miejsce przed fazą play-off. A co dalej, zobaczymy - przedstawia skrzydłowa Łączpolu.

Katarzyna Koniuszaniec debiutowała wraz z Patrycją w ostatniej kolejce z koszalińską Politechniką. - Debiut nie wypadł rewelacyjnie, przyzwyczaiłam się do gry w pierwszej siódemce i ciężko mi jest grać gdy wchodzę z ławki przy niekorzystnym dla nas wyniku.

W takich sytuacjach trudno jest dobrze wejść w mecz. Chociaż mogło być lepiej, nie było aż tak źle w moim wykonaniu. Debiut choć nie do końca udany, mam już za sobą. – opisuje Kasia.

Dla zespołu z Gdańska będzie to najprawdopodobniej jeden z ostatnich meczów w lidze, mówi się o wycofaniu z rozgrywek. -Bardzo szkoda, że tak to się wszystko potoczyło. Jest to duża strata dla kobiecej piłki ręcznej. Zespół budowany przez Jerzego Cieplińskiego może przestać istnieć. To cos niewyobrażalnego. Przykro patrzeć jak klub, który ma w swoim dorobku mistrzostwo Polski zniknie z ekstraklasy. Szczególnie szkoda jest mi trenera, który stworzył gdańską potęgę - z przykrością opisuje Katarzyna Koniuszaniec.

Komentarze (0)