Rozgrywki Ligi Mistrzów kielczanie zainaugurowali wyjazdową przegraną z Pick Szeged. Przed nimi jednak pierwsze stracie przed własną publicznością i porażka z Węgrami powinna już odejść w zapomnienie.
- Nie zagraliśmy dobrego meczu, jesteśmy rozczarowani. Ja sam zagrałem fatalne zawody, więc wina też leży po mojej stronie. Teraz mamy szansę na rehabilitację i na dobre rozpoczęcie Ligi Mistrzów przed własną publicznością. Tylko dwa punkty się liczą. Ta nowa formuła jest taka, jaka jest, mamy ciężką grupę. W pierwszej kolejce było mnóstwo niespodzianek i myślę, że w trakcie sezonu będzie ich jeszcze sporo. To świadczy o tym, że poziom zespołów bardzo poszedł w górę. Nie ma już słabiaków, z każdym trzeba się liczyć. W każdym meczu o punkty będzie bardzo ciężko - stwierdził kapitan Vive Tauron Kielce, Grzegorz Tkaczyk.
Na przygotowanie do meczu z Montpellier Agglomeration HB kielczanie mieli tydzień - spotkanie 5. kolejki PGNiG Superligi z Pogonią Szczecin rozegrali bowiem już na początku sezonu. Pojedynek w Szeged pokazał, że powinni mocno popracować nad swoją obronę. Tkaczyk uważa jednak, że nie tylko ten element zawiódł.
- Wszyscy mówią o środku defensywy, ale należy również zwrócić uwagę, że dużo błędów zrobiliśmy w ataku. Węgrzy grali szybkimi kontrami, w których nasi bramkarze byli już bezradni. Były też takie momenty, że przegraliśmy przewagę 0:3. Wszyscy się skupili na obronie, ale tych elementów, które nie funkcjonowały było więcej. Jeśli w przewadze podaje się piłkę w ręce rywalowi, tak jak ja to robiłem, to co może zrobić trener? Może tylko rozłożyć ręce, a bramkarz wyciągnąć piłkę z siatki, bo obrona kontrataku jest loterią. Oczywiście nad środkiem obrony też bardzo mocno pracujemy. Byliśmy trochę ograniczeni po kontuzjach Piotra Chrapkowskiego i Mateusza Kusa, ale z tego powodu nie można płakać i zwalać na to winy. Mamy innych zawodników, którzy tam potrafią grać - dokładnie zanalizował rozgrywający.
Montpellier HB był jedynym zespołem, który w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów pokonał Vive Tauron. Francuzi zwyciężyli z żółto-biało-niebieskimi na ich terenie - w Hali Legionów. Przegrana ta miała miejsce w LAST16 rozgrywek i o awansie do dalszej fazy decydował bilans bramkowy. Dzięki zwycięstwu w pierwszym meczu, który rozgrywany był na terenie rywala, kielczanie mogli cieszyć się z wejścia do ćwierćfinału.
- W lecie się wiele w tym zespole nie zmieniło, ale to jest bardzo mocna, niewygodna drużyna. Już w zeszłym sezonie pokazali, że trzeba się z nimi bardzo liczyć i cały czas być skoncentrowany. Przyjechaliśmy z Francji z zaliczką bramkową, a w rewanżu przegrywaliśmy do ostatnich sekund i nie wiadomo było, kto awansuje. Na pewno teraz mamy w głowach tę czerwoną lampkę, pamiętamy na co stać ten zespół, ale mamy nadzieję, że przed naszą publicznością zaprezentujemy się dobrze i zagramy tak, jakbyśmy chcieli - powiedział kapitan.