Żółto-biało-niebiescy na inaugurację rozgrywek przegrali z wicemistrzem Węgier. W tamtym spotkaniu zawiodła przede wszystkim defensywa - szczypiorniści z Szeged robili w ataku co tylko chcieli. Pojedynek kielczan z Montpellier Agglomeration HB różnił się w tej kwestii znacząco.
- To był na pewno mecz walki, od początku udało nam się narzucić nasze tempo, prowadziliśmy praktycznie od samego początku do końca spotkania. Trochę słabiej zagraliśmy w drugiej części pierwszej połowy, wyszliśmy na prowadzenie, a później coś się zacięło i mieliśmy problemy w grze w ataku. Mecz wygraliśmy dzięki bardzo dobrej, twardej grze w obronie - powiedział rozgrywający Vive Tauron Kielce, Michał Jurecki.
Chociaż w pierwszej części meczu gospodarze mieli trochę problemów, to wszystkie wątpliwości kibiców rozwiali w drugiej połowie. - Zagraliśmy lepiej, zwłaszcza w obronie, która była bardzo szczelna. Rywale mieli problemy z dojściem do pozycji, a jeśli już ją wypracowali, to nie trafiali, bo u nas dobrze funkcjonowała współpraca blok-bramka. To, czego brakowało nam w pierwszej połowie, zrobiliśmy w drugiej. Wyprowadzaliśmy szybkie kontry, które przynosiły nam łatwe bramki - zanalizował rozgrywający.
W zeszłym sezonie szczypiorniści z Kielc przegrali na własnym parkiecie z Montpellier HB, a ich katem był Diego Simonet. Argentyńczyk zdobył wtedy aż jedenaście bramek, a tym razem nie znalazł sposobu na pokonanie Marina Sego chociaż próbował aż sześciokrotnie.
- Wiedzieliśmy, że to jest jeden z zawodników, który ciągnie tę drużynę, więc trzeba z nim grać bardzo twardo. Powiedzieliśmy sobie, że musimy zacieśnić środek obrony i to zrobiliśmy - skomentował Jurecki.