Zagłębie Lubin z bolesną porażką. "Przyjechaliśmy do Wrocławia przestraszeni"

Derby Dolnego Śląska tym razem padły łupem szczypiornistów z Wrocławia. Gracze Zagłębia Lubin od początku spotkania odstawali od zawodników Śląska i wyraźnie przegrali 21:31.

Już od pierwszych akcji spotkanie nie układało się po myśli lubinian. Miedziowym z ogromnym trudem przychodziło zdobywanie bramek, natomiast rywale z Wrocławia z minuty na minuty grali coraz lepiej. Zagłębiu Lubin nie pomagały zmiany w bramce i zrywy Michała Stankiewicza na kole - zwycięstwo wrocławian nawet przez moment nie było zagrożone.

- Śląsk nas zdominował w obu połowach. Rozpoczęli od razu od prowadzenia, nie mogliśmy przebić się przez ich mocną obronę. Nie pokazaliśmy swojej piłki ręcznej, nic z poprzednich spotkań nam nie wychodziło - przyznał Kamil Krieger, rozgrywający lubinian.

Już w dziesiątej minucie Miedziowi przegrywali 3:7, lecz wydawało się, że z czasem włącza piąty bieg i będą równorzędnym rywalem dla Śląska Wrocław. Nic bardziej mylnego. Gra lubinian wyglądała coraz gorzej i trener Paweł Noch był bezradny wobec sytuacji na parkiecie. - Przyjechaliśmy do Wrocławia przestraszeni, bojaźliwi i przegraliśmy spotkanie na własne życzenie. W drugiej połowie próbowaliśmy zmienić obronę, też nie przyniosło to skutku. Kompletnie nam wtedy nie szło i byliśmy słabsi - zaznaczył Krieger.

Lubinianie zupełnie nie przypominali zespołu, który w poprzedniej kolejce toczył wyrównany bój z KS Azotami Puławy. W grze Miedziowych nie można było odnaleźć jakichkolwiek pozytywnych akcentów. - W każdej formacji mieliśmy problemy, wszędzie, w obronie, w ataku i na pozycji bramkarza - zakończył szczypiornista z Lubina.

Źródło artykułu: