W ostatnią sobotę Vistal Gdynia wygrał w Chorzowie 25:18. Dla Ruchu była to czwarta kolejna porażka, a w sumie piąta w sezonie. Trzeba jednak oddać Niebieskim, że - zwłaszcza w drugiej połowie - zaprezentowały się bardzo przyzwoicie, stawiając rywalowi trudne warunki.
Szkoleniowiec zespołu przyznał, że to dla niego deja vu. - Po raz kolejny powtarza się sytuacja, że gramy większość meczu na równi z rywalem, czasem nawet przeważamy, ale fatalny początek przesądza o naszej porażce - oceniał strapiony trener Niebieskich, Adam Wodarski. - Mamy swoje problemy w ataku, brakuje nam typowo bramkostrzelnych zawodniczek. Dlatego ogromny nacisk musimy kłaść na defensywę. Z Vistalem straciliśmy aż siedemnaście bramek w pierwszej połowie, w drugiej dopiero osiem. Można pocieszać się momentami, ale generalnie były to nasze słabe zawody, przede wszystkim w obronie - analizował trener. - Teraz jedziemy do Nowego Sącza na mecz z zespołem w naszym zasięgu. Liczy się dla nas tylko wygrana.
Podczas z meczu Vistalem, po prawie półrocznej pauzie w grze o stawkę, udział wzięła Zuzanna Ważna. Przerwa była spowodowana operacją i rehabilitacją barku. - Nie mogłam się doczekać powrotu na parkiet, tego by znów poczuć emocje, meczową adrenalinę. Chciałam już w końcu pomóc dziewczynom na boisku - cieszyła się Ważna.
Rozgrywająca przez niemal cały mecz obserwowała mecz z trybun, ale w końcówce została wpisana do protokołu i otrzymała szanse gry. I choć rzuciła bramkę, to widać było, że do optymalnej dyspozycji jej daleko. - To prawda. Sama odczuwam pewne braki motoryczne techniczne. Dopiero od dwóch tygodni jestem z drużyną, muszę jeszcze się zgrać z dziewczynami, wdrożyć w pewne schematy. Trzeba będzie nad tym popracować, ale kto wie, może już w kolejnym meczu zagram od początku - przyznaje Ważna. I zaznacza, że najbliższe tygodnie będą dla jej zespołu bardzo istotne. - Czekają nas teraz trzy bardzo ważne mecze, począwszy od tego z Olimpią. Mam nadzieję, że zaczniemy wygrywać, czas najwyższy.