Wojciech Nowiński: Mecz z Hiszpanią zamazał wyraźny obraz

 / Trener Wojciech Nowiński
/ Trener Wojciech Nowiński

Reprezentanci Polski po słabym meczu z Hiszpanią zajęli drugie miejsce podczas turnieju w Gdańsku. Wojciech Nowiński przeanalizował zarówno tę imprezę, jak i szanse Polaków przed mistrzostwami Europy.

WP SportoweFakty: Podczas gdańskiego turnieju zadebiutował Bartosz Konitz. Jak pan oceni jego postawę?

Wojciech Nowiński: O tym debiucie było najgłośniej. Spełniły się jego marzenia i zadebiutował w reprezentacji Polski. Zdobył też pierwszą bramkę. Trener Biegler mówił, że podobał mu się on na treningach i dostanie jeszcze szansę. To dobrze że tam to zobaczył, bo jeżeli chodzi o mecze trudno mówić o fenomenalnych spotkaniach w jego wykonaniu. To dla Konitza najgorszy okres, w jakim mógł być powołany do reprezentacji. W zeszłym roku grał doskonale i często występował na środku rozegrania i na lewej stronie. W Orlen Wiśle gra bardzo mało - taka jest decyzja trenerów i tylko na lewym rozegraniu. Jestem przekonany, że gdyby dostawał więcej szans, dawałby więcej niż Racotea. Teraz dostał szansę na środku rozegrania, bo tutaj mógł wywalczyć sobie miejsce. To pozycja, na której nie grał od bardzo dawna. Gra na nowym instrumencie w dobrze zgranej orkiestrze. To dla niego trudna sytuacja i nie da się powiedzieć, że zagrał dobre zawody.

A czy szansę wykorzystał Maciej Gębala?

- Tak, zagrał on dobre zawody w ataku. Popełnił kilka błędów w defensywie, ale tam walczył i nie bał się. To bardzo rzetelny chłopak. Znam go od bardzo dawna, bo zaczynał karierę piłkarza ręcznego w Gdyni. Na pewno to dla niego ogromne wyróżnienie i w pełni wykorzystał szansę. Teraz byłby pierwszym wyborem, gdyby trzeba było sięgać po obrotowego. Pamiętajmy, że mamy w Polsce sporą grupę młodych kołowych pretendujących do gry w kadrze. Bartosz Jurecki i Kamil Syprzak to podstawowa dwójka, a do miana trzeciego kandydują też inni. Trzeba pamiętać też o Piechockim z Płocka, który ma fenomenalne warunki fizyczne i dobrze się rozwija. Są jeszcze Rogulski z Wybrzeża, Krzysztofik, czy Walczak. Gębala wsiadł do dobrego pociągu i nie odda miejsca bez walki. To dla niego trudny okres, bo liczył na to że zagra w SC Magdeburg, a ten klub kupił Musę z Kielc. Mimo odejścia Bartka Jureckiego, jest nadal trzecim kołowym.

Maciej Majdziński dostał za to najmniej szans...

- Maciek Majdziński miał okazję przekonać się co oznacza poważna gra na poziomie międzynarodowym. Wskoczył z piłką między dwóch Hiszpanów, odbił się jak piłeczka i przewrócił na plecy. Ma on przeciętne warunki fizyczne. W zespołach młodzieżowych i w SMS-ie grał na rozegraniu, ale warunkami fizycznymi bardziej pasuje na skrzydło.

Przypomina się tu casus Roberta Orzechowskiego, który w klubie grał gdzie indziej niż w reprezentacji.

- Dokładnie, tylko Robert Orzechowski jest silny fizycznie i zawsze dysponował silnym rzutem. Maciek Majdziński jest zawodnikiem bardziej technicznym. Jak zobaczymy na skrzydłowych w różnych reprezentacjach, to jest coraz więcej zawodników na tę pozycję o wzroście w okolicach 190 centymetrów. Taka jest tendencja, a dodatkowo oni znakomicie skaczą. Wydaje mi się, że Maciek został powołanie na wyrost. Jest leworęczny, dodatkowo gra w HSV. Na pewno to utalentowany chłopak, ale prawdziwa kariera daleko przed nim. Musi dużo pracować i przede wszystkim grać. W Hamburgu nie gra, w przeciwieństwie do Macieja i Tomasza Gębalów, którzy grają co weekend. Majdziński trenuje w pierwszym zespole, ale nie gra nawet w rezerwach. Może mu tego zabraknąć.

W pierwszym meczu wygraliśmy z Rosją, która na ten moment nie jest wielkim zespołem, a później przegraliśmy z Hiszpanią. Czy wobec kontuzji można ocenić wymiernie wyniki?

- Już to mówiłem w komentarzach pomeczowych, że jest mi przykro z tego powodu, że zapominamy o starym polskim przysłowiu - szlachectwo zobowiązuje. W pewnych sferach nie wypada robić pewnych rzeczy. My jako reprezentacja najpierw przegraliśmy z Brazylią w wypełnionej po brzegi hali w Katowicach. Potem przegraliśmy z rezerwową drużyną Danii w Krakowie, a w Gdańsku ulegliśmy rezerwowej reprezentacji Hiszpanii. Pamiętajmy, że u Hiszpanów brakowało 8-9 zawodników, którzy przyjadą w styczniu na ME - cała pierwsza linia - dwóch prawoskrzydłowych, dwóch lewoskrzydłowych, obrotowi i czterech rozgrywających. Hiszpanie mieli czterech debiutantów. U nas brakowało prawych rozgrywających, ale pozostali gotowi na mistrzostwa byli. Nie było Wicharego, ale rewelacyjnie grali Szmal i Wyszomirski. Na kole nie było Syprzaka, ale był Bartek Jurecki i Grabarczyk. Na skrzydłach nie było kontuzji. Na środku byli Masłowski, Gliński i Konitz - ci, którzy mają ewentualnie grać. Dochodzi Grzesiek Tkaczyk, a co z Mariuszem Jurkiewiczem nie wiadomo. Oczywiście nie było Chrapkowskiego, ale grali Bielecki i Michał Jurecki.

- Jestem zaniepokojony nie tyle wynikiem, a bezradnością w ataku pozycyjnym. Rosjanie grają konwencjonalnie i radziliśmy sobie z nimi świetnie. Przy Hiszpanach grających aktywnie i nieprzewidywalnie zaczęliśmy klasycznie od wbiegów na pozycję drugiego obrotowego - czynił o Masłowski, czy Krajewski, ale było to za proste dla Hiszpanów. Traktowali nasz zespół jak juniorów, przechwytywali piłkę i biegli do przodu. Ich gra jest nastawiona na przejęcie piłki, ale z nami mieli ich tyle, co normalnie w trzech meczach. Jak dwumetrowy Guardiola wybija nam piłkę z kozła, rzuca się na parkiet, podnosi i pięknie podaje do prawego skrzydła, to wielki szacunek dla niego - akcja meczu. On ma jednak dwa metry i waży 105 kilogramów.

Może to Hiszpania była taka dobra i to ten zespół jest jednym z faworytów mistrzostw Europy?

- Tutaj złożyły się dwie rzeczy - bardzo dobra gra Hiszpanów, szczególnie w defensywie. Wyróżniał się Del Arco, który powinien się znaleźć na mistrzostwach. Brakowało tam jednak ataku pozycyjnego Dujszebajew zagrał przeciętnie, Maqueda trafiał często w poprzeczkę... Kontakt z obrotowym Baeną był odcięty przez Polaków. Hiszpanie nie grali świetnie w ataku pozycyjnym, ale kontrataki mieli zabójcze. Gdyby ten mecz inaczej się układał, można byłoby więcej wybaczyć naszej reprezentacji. Od samego początku Hiszpanie dominowali. Polacy zdobyli pięć bramek w końcówce, które poprawiły wynik. Ci, którzy widzieli mecz wiedzą jak on przebiegał.
[nextpage]Jakie są plusy tego turnieju dla Polski?

- Potwierdziła się na pewno dobra dyspozycja bramkarzy. Chcielibyśmy, by grali oni podobnie na mistrzostwach Europy. Ostatnio miałem okazję czytać pracę jednego z naszych trenerów poświęconą skuteczności polskich bramkarzy na wszystkich ostatnich mistrzostwach świata w porównaniu do skutecznością zespołów, które zdobywały tytuł. Nie byliśmy tu liderami. Mimo że cenimy Szmala, Wyszomirskiego i Wicharego, ich skuteczność nie była fenomenalna. Chcemy by grali tak, jak w weekend. Z Rosją dobrze spisali się skrzydłowi Daszek i Krajewski. Byli oni aktywni i pewni siebie w grze. Krajewski nie bał się przejmować inicjatywy i rzucać z daleka. Daszek też rzucił z dziewiątego metra. Z Rosją skutecznie grał Karol Bielecki i aktywny był Piotrek Masłowski. Szkoda, że kontuzję złapał Rafał Przybylski. Miał szansę, wykorzystał ją w sobotę, ale nie i tak powinien być pierwszym wyborem na mistrzostwa Europy. W sobotę było więcej plusów, ale niedziela rozmazała ten wyraźny obraz. Podobne problemy i materiał do przemyśleń mają na pewno trenerzy.

Przed nami kolejne zgrupowania. Czy powinna trwać dalsza selekcja?

- W tej chwili w Polsce nie mamy zawodników, którzy mogliby dołączyć i wnieść bardzo dużo albo stać się ważnymi zawodnikami w reprezentacji. Nie zapominajmy, że gra w kadrze na poważnym turnieju niesie za sobą stres i zupełnie inne wyzwania niż nasza liga. To, że ktoś błyszczy w lidze nie znaczy, że spełni się w reprezentacji. Droga jest daleka. Potrzebne jest doświadczenie albo pewna doza szaleństwa. Pamiętam, jak kiedyś przyjechał mający dwa mecze w kadrze Abalo i został najlepszym skrzydłowym mistrzostw. W zeszłym roku takim graczem był Bartek Konitz - takiego zawodnika nam brakowało.

A co z najskuteczniejszym zawodnikiem ligi Damianem Kostrzewą?

- On mógłby zaistnieć na lewym skrzydle. W Mielcu gra wszędzie, nie tylko na lewym skrzydle, ale tam gdzie potrzeba. Myślałem że będzie sprawdzony w Gdańsku, ale rezerwowym był Gumiński. Brak powołania Kostrzewy może być spowodowany tym, że trener Biegler nie wie gdzie go umieścić. Pozycja Wiśniewskiego i Krajewskiego jest mimo wszystko niezagrożona. Dla mnie to Damian Kostrzewa jest trzecim lewoskrzydłowym, a nie Wojciech Gumiński. To nieobliczalny, szalony zawodnik. Dopóki ma czystą kartę w Mielcu jest mu łatwo. W reprezentacji wymagania są inne. Miał swój czas w kadrze i myślę, że nie do końca poważnie podszedł do szansy.

Zgrupowanie w Hamburgu ma trwać od 13 grudnia. Czy to dobre rozwiązanie, że potrwa ono tak długo?

- Zobaczymy w styczniu. Na razie to wróżenie z fusów. Oczywiście krążą w środowisku piłki ręcznej dwie wersje mówiące o tym dlaczego właśnie tak to będzie wyglądać. Jedna mówi o tym, że trzeba zawodników odseparować od mediów i zabrać z Polski, by mogli się spokojnie przygotowywać. Biorąc pod uwagę media elektroniczne i łatwość kontaktu wydaje mi się, że to nie do końca jasne tłumaczenie. Druga sprawa jest taka, że trwa Bundesliga i trener pracuje w HSV. Nie przełożą meczów ze względu na mistrzostwa Europy.

Jak zawodnicy mogą zareagować na tak długie przebywanie razem?

- Nie pamiętam tak długiego zgrupowania zagranicą naszej reprezentacji i jestem ciekaw jak zawodnicy na to zareagują. Jak wrócimy pamięcią do mistrzostw świata w Katarze, w decydujących momentach to właśnie zawodnicy wzięli na siebie ciężar organizacji gry. Widać to na czasach, podczas których nie zawsze trener brał udział, a bardziej doświadczeni gracze decydowali o przebiegu akcji. Ci najstarsi są - mam nadzieję, że dołączy Mariusz Jurkiewicz, ale poza nim są bracia Jureccy, Bielecki, Szmal, Lijewski, czy Jurasik. Nie wiem czy zespół potrzebuje tak długiego okresu przygotowań. To zawodowcy grający w profesjonalnych drużynach na najwyższym poziomie europejskim. Ich nie trzeba trenować. Kwestia współpracy, co można nazwać zgraniem też nie jest problemem. Jureckiemu, Bieleckiemu i Lijewskiemu nie jest to potrzebne, bo od lat grają razem. Konstrukcja gry jest jasna. Zastanawiam się jak będzie ono przebiegało, czym będzie poświęcone i jak będzie wyglądało. Może okaże się, że to rewelacyjne rozwiązanie. Zobaczymy w drugiej połowie stycznia jakie efekty przyniosły przygotowania. Są one długie.

Czy możemy liczyć na medal podczas imprezy w Polsce?

- Bardzo bym tego chciał. Piłka ręczna w Polsce jest na fali. Najpierw zaskakująco dobrze zagrały dziewczyny, zajmując czwarte miejsce. Później był brązowy medal na MŚ w Katarze. Czekają nas mistrzostwa Europy w Polsce, niedługo również świata. O piłce ręcznej mówi się pozytywnie. Dziewczyny wcześniej pojadą na MŚ w Danii i nakręci to spiralę zainteresowania, a ME w Polsce będą ogromnym wydarzeniem. Gdyby nie było medalu, byłoby nam wszystkim bardzo smutno.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: