EHF: Twierdza w Szczecinie utrzymana. Pogoń zremisowała z Coroną. Skrupulatni sędziowie

Duże emocje przeżywali kibice w Szczecinie. Miejscowa Pogoń Baltica zremisowała 24:24 z rumuńską Coroną. Wyjątkową skrupulatnością wykazali się sędziowie z Austrii, którzy niemal za każdy faul odsyłali na ławkę kar.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nasze szanse oceniam 50 na 50. Po cichu liczę na atut własnego parkietu oraz doping fanów. W mojej ocenie to będą najtrudniejsze, ale i najciekawsze mecze naszego zespołu w bieżącym sezonie w Szczecinie - tak przed spotkaniem 3. rundy EHF pomiędzy Pogonią Baltica Szczecin a ASC Coroną 2010 Brasov wypowiedział się prezes siódemki z Grodu Gryfa Przemysław Mańkowski. Rzeczywiście, do portowego miasta zawitała naprawdę solidna drużyna.

Już w pierwszej akcji znakomite wejście odnotowała Adrianna Płaczek. Najpierw wybroniła rzut karny, a potem także dobitkę po rzucie Cristiny Floriny Zamfir. Następne dwie akcje należały już do Rumunek i to one wyszły na minimalne prowadzenie. Podopieczne Bogdana George Burcei imponowały warunkami fizycznymi. Wzrost rywalek nie przeszkadzał jednak tak bardzo szczeciniankom, jak można by pierwotnie sądzić. Po pierwszym kwadransie to gospodynie prowadziły 7:5 zawdzięczając to w dużej mierze właśnie Płaczek.

Kolejne dwie bramki stracone przez Coronę (5:9) spowodowały, że cierpliwość stracił Burcea i poprosił o minutę przerwy. Zmienić należało naprawdę sporo. Nie pomagały w tym upomnienia indywidualne. Co ciekawe, niedługo potem ten sam problem dopadł miejscowe. Zejście z "dwójką" Moniki Głowińskiej spowodowało, że to goście zaczęli łapać wiatr w żagle. W 26. minucie nic z wcześniejszej przewagi Pogoni Baltica już nie zostało. Na 10:10 wyrównała Florentina Carmen Cartas. Remisem skończyła się pierwsza część widowiska.

Płaczek znów znów dała się we znaki rywalkom
Płaczek znów znów dała się we znaki rywalkom

Po zmianie stron żadna z drużyn nie potrafiła zbudować większej niż jednobramkowej przewagi, choć obie miały na to szanse. Nie oznaczało to jednak, że nie prezentowały solidnego poziomu sportowego, wręcz przeciwnie. Większych zarzutów nie można było mieć zarówno do obrony jak i ataku. Kibice mogli być naprawdę usatysfakcjonowani. Nic dziwnego, że doping z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy.

W siódemce z Grodu Gryfa pod względem ilości rzuconych bramek prym wiodła obrotowa Kamila Szczecina (5 trafień). Wśród Rumunek przewodziła Cartas (7 celnych rzutów). Na 11 minut przed końcową syreną rezultat brzmiał 20:22. W ostatnim fragmencie zawodów istotną rolę odegrały upomnienia indywidualne w polskiej siódemce. Najpierw z parkietu wyleciała Monika Koprowska, a potem również Paulina Masna. Doświadczone Rumunki z tego stanu rzeczy skorzystały i zyskały "oczko" przewagi. Niemniej wynik końcowy trudno było przewidzieć.

W 59. minucie tablica świetlna wskazała stan 24:23. Na hali nikt już nie siedział. Za chwilę wyrównała Joanna Gadzina. Do końca zostało już tylko 15 sekund. Piłkę miały Rumunki, ale zostały zablokowane i cenny remis stał się faktem.

ASC Corona 2010 Brasov - Pogoń Baltica Szczecin 24:24 (13:13)

ASC Corona: Hosu, Mirca, Dedu - Dinca 3, Bondar, Chiper 2, Cartas 10/3, Marcu, Neagu, Tacalie, Hotea 1, Briscan, Ratiu 1, Pricopi 4, Zamfir 3.
Karne: 3/4
Kary: 8 min.

Pogoń Baltica: Płaczek, Kozłowska, Orowicz - Sabała, Noga, Szczecina 5, Głowińska 1, Królikowska 2, Stasiak 2, Masna 2, Zimny 2, Koprowska 3/3, Zawistowska, Kochaniak, Jaszczuk 2, Gadzina 5.
Karne: 3/3
Kary: 8 min.

Kary: ASC Corona - 8 min. (Bondar - 4 min., Neagu, Tacalie - 2 min.); Pogoń Baltica - 8 min. (Głowińska, Stasiak, Koprowska, Masna - 2 min.).

Sędziowie: Denis Bolic, Christoph Hurich (obaj z Austrii).
Delegat EHF: Valdas Gecevicius (z Litwy).
Widzów: 1350.

Komentarze (0)