Duńczycy blisko sensacji w Kielcach, Vive wyszarpało dwa punkty!

W meczu 8. kolejki Ligi Mistrzów szczypiorniści Vive Tauronu Kielce pokonali po raz drugi duński KIF Kolding Kopenhaga (33:31). Spotkanie rozstrzygnęło się dopiero w ostatnich sekundach, a Duńczycy byli blisko sprawienia sensacji!

Łukasz Wojtczak
Łukasz Wojtczak
PAP / Piotr Polak / PAP / Piotr Polak

Po ubiegłotygodniowym sukcesie w Danii mistrzowie Polski byli także zdecydowanymi faworytami pojedynku rewanżowego. Dwa punkty były im zresztą niezbędne w kontekście walki o wygranie grupy B, na co w Kielcach wciąż liczą. - Nie ma już miejsca na wpadki - mówił drugi trener gospodarzy, Tomasz Strząbała. Pierwsze starcie obu drużyn pokazało, że Vive jest zespołem bardziej dojrzałym i dysponującym silniejszą ławką rezerwowych. Skandynawowie nie zamierzali jednak składać broni, zwłaszcza mając w pamięci, że przed dwoma laty to oni byli górą w stolicy świętokrzyskiego.

Wynik niedzielnego spotkania znakomitym rzutem z dystansu otworzył w 3. minucie Lasse Anderson - najlepszy wśród Duńczyków w pierwszym meczu. Młody zawodnik tym samym dość szybko przypomniał o sobie kielczanom. Zresztą początek w wykonaniu gości był całkiem dobry. W 5. minucie KIF prowadziło już 3:1. Skandynawom udawało się dość łatwo oszukiwać płaską obronę Vive. Swoją obecność na boisku szybko zaznaczyli też obaj bramkarze - Kasper Hvidt i przede wszystkim Sławomir Szmal. W 11. minucie Mateusz Jachlewski celnym rzutem ze skrzydła dał mistrzom Polski pierwsze prowadzenie (5:4), a chwilę później wynik poprawił jeszcze Karol Bielecki. Wydawało się, że od tego momentu gospodarze zaczną z wolna zyskiwać przewagę. Kluczem okazała się początkowo szczelna defensywa, którą kielczanie skorygowali po gorszym początku.

Świetnie spisywali się też wspomniany Bielecki oraz Julen Aguinagalde. Hiszpan dzielnie walczył zarówno w ataku jak i obronie. Po kwadransie gry na tablicy świetlnej było 8:5, a o pierwszy czas poprosił trener przyjezdnych. Po wznowieniu Duńczycy z dużym poświęceniem zabrali się jednak za odrabianie strat, co dało efekt w 20. minucie, kiedy Konstantin Igropulo zaliczył trafienie kontaktowe (10:9). Vive roztrwoniło całą przewagę w 26. minucie, po szóstej bramce fantastycznego Anderssona. Chwilę później było jeszcze gorzej. Gra obronna mistrzów Polski całkowicie się posypała, w dodatku karę dwóch minut otrzymał Mateusz Kus. Kiedy Szmala pokonał bardzo skuteczny Bo Spellerberg, KIF osiągnęło dwa trafienia przewagi (14:12). Do szatni obie siódemki schodziły ostatecznie przy dość niespodziewanym wyniku 13:14.

Po zmianie stron do remisu szybko doprowadził Uros Zorman, ale kielczanom w żadnym wypadku nie udało się zmienić oblicza gry. Wręcz przeciwnie, to Duńczycy konsekwentnie realizowali swój plan. W 35. minucie, po golu Igropulo, Vive miało ponownie dwie bramki straty (15:17). Polski zespół nie potrafił znaleźć sposobu na skuteczne ataki pozycyjne gości. Dopiero w 38. minucie kielczanie najpierw wyrównali, a potem Ivan Cupić dał żółto-biało-niebieskim prowadzenie (19:18). To właśnie Chorwat próbował wziąć na siebie ciężar gry. W tym momencie odżyły nadzieje kibiców w hali Legionów. Stało się jednak jasna, że emocje mogą być aż do samego końca. Na boisku nie brakowało twardej walki, fauli, a sędziowie obficie wręczali żółte kartki. Wynik długo pozostawał na styku.

Na kwadrans przed końcem na tablicy świetlnej ponownie był remis (23:23), a trener Talant Dujszebajew poprosił o przerwę. Jego zespołowi szło tego dnia jak po grudzie. Nie do zatrzymania byli zarówno Andersson jak i Spellerberg. W przeciwieństwie do pierwszego meczu, Duńczykom nie brakowało sił. Różnicę między słupkami robił też Hvidt. Wszystko to zapowiadało iście dramatyczną końcówkę. Na szczęście dla gospodarzy kilka doskonałych interwencji zaliczył Marin Sego. W 58. minucie wynik brzmiał 30:30, obie strony wyprowadzały cios za ciosem. Każdy błąd mógł być na wagę zwycięstwa. Taki popełnili na półtorej minuty przed końcem goście, którzy dwukrotnie stracili piłkę. Przy stanie 31:30 o czas poprosił trener Vive. Po wznowieniu jego zawodnicy mogli przeprowadzić decydującą akcję. Celnie rzucił Krzysztof Lijewski, ale odpowiedź Magnusa Landina była błyskawiczna. Na 15 sekund przed ostatnią syreną trafił jednak Zorman, a przerwy zażądał tym razem trener KIF. Czasu na odrobienie strat już jednak zabrakło i mistrzowie Polski po pełnym dramaturgi pojedynku wygrali 33:31.

Vive Tauron Kielce - KIF Kolding 33:31 (13:14)

Vive: Szmal, Sego - Jurecki 6, Tkaczyk 1, Jachlewski 3, Zroman 3, Bielecki 8/3, Lijewski 4, Strlek 1, Cupić 3, Aquinagalde 3, Chrapkowski, Reichmann, Kus 1, Vujović, Bis.
Karne: 3/3
Kary: 4 min.

KIF: Hvidt, Asmussen - Karlsson 3, Laen 6, Jorgensen 1, Spellerberg 10/3, Viudes, Andersson 6, Augustinussen, Igropulo 4, Kuhne, Landin 1.
Karne: 3/3
Kary: 8 min.

Kary: Vive - (Kus - 4 min.); KIF - (Jorgensen, Laen po 2 min.; Viudes - 4 min.)

Sędziowie: Ivan Pavicević, Milos Raznatović (Macedonia)

Widzów: 4.000

Z Kielc Łukasz Wojtczak

Najlepszym zawodnikiem meczu był...

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×