Polki w piątkowe popołudnie czeka zadanie niezwykle trudne. O ile o "Gangu Kima Rasmussena" mówi się jako o największej niespodziance fazy pucharowej turnieju, to ekipę Oranje traktować należy jako bez wątpienia największą sensację całych mistrzostw.
Przed startem zmagań w Danii podopieczne Henka Groenera nie były nawet wymieniane w gronie czołowych ekip turnieju. Eksperci piłki ręcznej, komentatorzy czy bukmacherzy traktowali holenderski zespół jako typowego europejskiego średniaka. Takiego, który z pewnością awansuje do 1/8 finału mistrzostw, ale większej roli w turnieju nie odegra. Błąd.
Dzisiaj, tuż przed początkiem półfinałowych zmagań, reprezentacja Holandii to jedyna niepokonana dotąd drużyna. Zawodniczki Groenera z siedmiu rozegranych spotkań wygrały sześć, punkt gubiąc jedynie w starciu grupowym ze Szwedkami. Pozostałe mecze? Wszystkie, jedynie poza ćwierćfinałowym pojedynkiem z Francuzkami, Oranje wygrywały różnicą średnio ponad 16 bramek.
Holenderki swój marsz do półfinału rozpoczęły od zwycięstw nad Chinami (42:21) i Angolą (37:24). Później przyszedł wspomniany remis ze Szwedkami (28:28) i triumfy nad Kubą (45:23) i Polską (31:20). W 1/8 finału podopieczne Groenera zabawiły się z ustępującymi wicemistrzyniami świata Serbkami (31:20), a w ćwierćfinale pewnie ograły Francuzki 28:25. Ponoć po tym meczu sms-y z gratulacjami przysłali im zazdroszczący sukcesu piłkarze nożni reprezentacji Holandii.
Groener po żadnym z dotychczasowych meczów nie mógł mieć uwag do swych podopiecznych. Oranje grają jak z nut. Imponują przede wszystkim mnogością opcji w ofensywie i szybkością rozgrywania ataku pozycyjnego. W obronie też radzą sobie przyzwoicie, a kiedy nawet nieco spuszczą z tonu, mogą polegać na rozgrywającej turniej życia bramkarce Tess Wester.
22-latka z Heerhugowaard wyrosła w trakcie turnieju na największą gwiazdą holenderskiej drużyny. W pierwszym meczu z Polkami broniła na poziomie 51 procent, w ćwierćfinale z Serbkami zanotowała natomiast 21 interwencji. Po siedmiu spotkaniach ma na swym koncie 97 parad i 46-procentową skuteczność obron. Na poziomie międzynarodowym, to statystyki wręcz niewiarygodne.
Siły holenderskiej drużyny nie można jednak sprowadzać wyłącznie do Wester. Trio rozgrywających - Cornelia Nycke Groot, Estavana Polman i Lois Abbingh, razem zdobyło już 107 bramek i "rozdało" 89 asyst (sama Groot ma ich aż 47!). Do tego dodać trzeba prawie nieomylne obrotowe Yvette Broch i Danick Snelder (43 trafienia na 48 rzutów), skrzydłową Angelę Malestein (27 goli) oraz rozgrywającą Laurę van der Heijden (19 bramek). To trzon reprezentacji Holandii.
- Przyjechaliśmy tutaj z dwoma celami. Pierwszy, to poprawa miejsca w stosunku do poprzednich mistrzostw. Drugi, to pozostanie w turnieju na tyle długo, by zając jedno z miejsc dających prawo gry w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich - mówił przed startem mistrzostw Groener. Jego zawodniczki oba cele już wypełniły. W piątek po raz pierwszy w historii zagrają w półfinale mistrzostw świata. I będą jego faworytkami.