Zespoły z Gdyni i z Gdańska w środę dostarczyły wielu emocji. - To było dobre widowisko, które mogło się podobać kibicom. Mecz był wyrównany przez 60 minut. Najważniejsze, że u nas zostały dwa punkty i potrafiłyśmy dowieźć zwycięstwo do końca. Cieszymy się z tego bardzo - powiedziała Monika Kobylińska.
Vistal Gdynia wygraną zapewnił sobie w końcówce. - Mimo, że w pewnym momencie przegrywałyśmy różnicą dwóch bramek podniosłyśmy się z tego. Stanęłyśmy mocno w obronie i to zaprocentowało. Gdańszczanki nie mogły zdobyć bramki, a my dołożyliśmy w ataku - dodała.
Kobylińskiej nie będą dobrze wspominały zawodniczki lokalnego rywala. W dwumeczu z AZS-em Łączpol AWFiS Gdańsk rzuciła aż 24 bramki! - Najwidoczniej ten zespół dobrze mi leży. Cieszę się, że mogłam pomóc drużynie. To było dla mnie bardzo ważne. Chciałam pokazać, że mam wciąż formę po mistrzostwach i pomóc Vistalowi, byśmy dogoniły czołówkę ligi - oceniła w rozmowie z WP SportoweFakty.
Większość zawodniczek miała przerwę w grudniu, a prawa rozgrywająca nie. Czy był to dla niej problem? - To nie było dla mnie złe. Miałam kilka chwil odpoczynku podczas świąt. Zdążyłam trochę poleniuchować. Teraz jednak wracamy do treningów. Musimy się zgrać od nowa. Było widać, że długo ze sobą nie grałyśmy, a dziewczyny które zostały nie miały z kim trenować. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej - wyraziła nadzieję Monika Kobylińska.
Beniaminek mimo wszystko pokazał się z dobrej strony w konfrontacji z Vistalem. - Spodziewałam się tego. W pierwszej rundzie było podobnie. Ponadto my nie mogłyśmy trenować razem. Trzy wspólne treningi to mało. Skoro wygrałyśmy to jednak widać, że nie wygląda to najgorzej. Przed nami następne mecze i będzie jeszcze lepiej - zakończyła.