Rafał Gliński: Francja? Da się ich pokonać!

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Jacek Bednarczyk
PAP / Jacek Bednarczyk
zdjęcie autora artykułu

Rafał Gliński w meczu Polska - Serbia (29:28) zdobył dwie bramki. Tak ekspresyjnie, jak on, po golach cieszyło się niewielu. - Wszyscy pozytywnie się nakręcaliśmy i trzeba było dać upust emocjom - przyznaje rozgrywający w rozmowie z WP SportoweFakty.

WP SportoweFakty: Miesiąc temu uwierzyłby pan w to, że zacznie mistrzostwa Europy w pierwszym składzie?

Rafał Gliński: To nie jest tak. Trener wystawił mnie jako pierwszego środkowego ze względów taktycznych, bo nie chcieliśmy robić dwóch zmian do obrony. Nominalnie zawodnikiem podstawowego składu oczywiście jest na tej pozycji Michał Jurecki. Dla mnie nie ma znaczenia, kiedy wchodzę na boisko. Cieszę się z każdej minuty na parkiecie i staram się dać drużynie jak najwięcej.

Był pan bardzo naładowany. Niewielu zawodników po zdobytych bramkach cieszyło się tak ekspresyjnie.

- Wszyscy pozytywnie się nakręcaliśmy i trzeba było dać upust emocjom. Każdy ma swój sposób. Obyśmy mieli więcej takich okazji do radości.

Obie bramki zdobył pan po wytrenowanych akcjach, zbiegając na koło.

- Dokładnie, fajnie to wyszło. Chłopaki świetnie mi asystowali, a ja trafiłem. Nie jest to oczywiście schemat skrojony pod tylko Rafała Glińskiego. Po prostu chcemy robić jak najwięcej miejsca z tyłu naszym bombardierom.

Atak wyglądał dobrze. Przed meczem nikt nie spodziewał się, że zdobędziemy dwadzieścia dziewięć bramek.

- To prawda. Sam postawiłbym na niższy wynik. Najważniejsze, że zdobyliśmy jedną bramką więcej niż rywale. Tylko to się liczy.

Zawiodła obrona. Petar Nenadić robił na środku, co chciał.

- Rozmawialiśmy już między sobą na ten temat. Za bardzo nas rozrzucało po prostych krzyżówkach. Bramki padały ze środka, ale pracować musi cała defensywa. Zwłaszcza "dwójki" muszą zacieśniać do środka, aby tam zawodnicy mieli mniejszą przestrzeń do bronienia. To element do poprawy.

Jak odebraliście doping podczas piątkowego meczu? Z wysokości trybun wydawało się, że przed przerwą doping był stonowany. Kibice obudzili się dopiero w drugiej połowie.

- My poczuliśmy wsparcie już podczas hymnu, kiedy piętnaście tysięcy gardeł ryknęło razem z nami. Później emocje trochę opadły, ale cały czas słyszeliśmy kibiców. Jesteśmy wdzięczni, że nas wspierali. Byli ósmym zawodnikiem.

W niedzielę gracie z Macedonią. Jaka jest prawda o tym zespole? Kirył Łazarow i tło?

- To wyróżniająca się postać, nie ma się co oszukiwać. Jest obdarzony wyjątkową boiskową inteligencją. Macedonia ma też jednak wielu innych świetnych zawodników. Słyną ponadto z mocnej, twardej defensywy. Czeka nas niesamowita walka.

Fazę grupową zakończycie meczem z Francją. To zespół, który da się pokonać? W piątek mistrzowie świata nie zachwycili.

- Na Francuzów trzeba zawsze uważać, niezależnie od ich składu. To wciąż mistrzowie świata. Z Macedonią niby się męczyli, a wygrali różnicą siedmiu bramek. Wiemy, jaką mają siłę. To drużyna, która nakręca się z każdym kolejnym meczem. Oczywiście, da się ich pokonać. Trzeba jednak wspiąć się na wyżyny możliwości.

Rozmawiał w Krakowie Kamil Kołsut

Źródło artykułu: