EHF Euro 2016: Pojedynek kibiców na trybunach. Niemcy poszukają punktów ze Szwecją

WP SportoweFakty / Anna Dembińska
WP SportoweFakty / Anna Dembińska

Porażka 29:32 z faworyzowaną Hiszpanią ujmy nie przynosi. Niemcy mieli szansę na zwycięstwo, ale w trakcie meczu nie wykorzystali gry sześciu na trzech. W drugiej kolejce zagrają ze Szwedami, którzy na inaugurację pokazali dwie twarze.

Pojedynek będzie zresztą trwał nie tylko na parkiecie. Prawdopodobnie na trybunach Hali Stulecia we Wrocławiu ponownie zasiądą setki, o ile nie tysiące kibiców ze Szwecji i Niemiec. Na inaugurację zmagań w grupie C szczelnie wypełnili oni wrocławskie trybuny, a bawili się tak dobrze, że.... skończyło się piwo. Nie siedzieli przy tym z założonymi rękami - szczególnie Szwedzi zdzierali gardła, gdy ich reprezentacja walczyła o triumf ze Słowenią. Niezależnie od wyniku, atmosfera w Hali Stulecia będzie wyjątkowa.

Ze sportowego punktu widzenia na boisku ujrzymy dwie drużyny, które walczą o nawiązanie do dawnych sukcesów. Zarówno Niemcy jak i Szwedzi odmłodzili składy - EHF Euro 2016 ma być szansą dla takich graczy jak Christian Dissinger czy Lukas Nilsson. Młodzież pokazała się z niezłej strony, chociaż obu zespołom na inaugurację zdarzyły się potężne przestoje.

Nasi zachodni sąsiedzi walczyli z Hiszpanią jak równy z równym. Przegrali 29:32 i mogą mieć sporo pretensji do siebie. W okolicach 20 minuty meczu Niemcy właściwie przestali grać. Rozgrywający Steffen Weinhold i Steffen Fath popełniali fatalne błędy komunikacji, podobnie reszta drużyny przypominała dzieci we mgle. Szczypiorniści Dagura Sigurdssona zerwali się do walki w drugiej połowie, ale trudno wygrać z zespołem klasy Hiszpanii, gdy grając sześciu na trzech, traci się bramkę.

- Mamy sporo materiału do przemyśleń przed następnymi meczami - powiedział Erik Schmidt, obrotowy kadry. Zawodnik TSV Hannover-Burgdorf był jednym z niewielu jasnych punktów reprezentacji. Świetnie układała się jego współpraca z Dissingerem, który mecz z Hiszpanią także może zaliczyć do udanych. Trenerzy Lindgren i Olsson na odprawie na pewno zwrócą uwagę na ten duet.

Co prawda Szwedzi wygrali mecz ze Słoweńcami 23:21, ale trudno być hurraoptymistą. Zwłaszcza, gdy spojrzy się na rezultat drugiej odsłony. Skandynawowie przegrali ją 7:12. Od 30 do 45 minuty zaledwie cztery razy umieścili piłkę w siatce. Na szczęście dla Szwedów, rywale pod koniec wyciągnęli do nich rękę i mylili się w stuprocentowych sytuacjach.

Trenerzy szwedzkiej kadry liczą, że ich zawodnicy przypomną sobie pierwszą połowę ze Słoweńcami. Reprezentacja Trzech Koron prezentowała się wówczas wyśmienicie. Na tle rywali Andreas Cederholm i Niclas Ekberg wydawali się graczami z innej rzeczywistości. Mattias Andersson z kolei udowodnił, że bramkarze są jak wino - im starsi tym lepsi. 38-latek spisał się kapitalnie w obu połowach i właściwie uratował zwycięstwo swoim kolegom.

Ekipa z północy kontynentu niemal tradycyjnie postawi na agresywną obronę dowodzoną przez Tobiasa Karlssona. Niemcy muszą mieć się na baczności, bowiem rywale bazują głównie na szybkich kontrach w wykonaniu skrzydłowych - Ekberga oraz Jonasa Källmana. Jeżeli nie pozwolą na przechwyty, to Szwedzi będą musieli skupić się na ataku pozycyjnym, w którym mistrzami nie są.

Niemcy - Szwecja, 18.01.2016, godz. 20.30 

Polska - Macedonia. Rafał Gliński: Popełniliśmy błędy, a rywale poczuli krew

Komentarze (0)