Po zwycięstwie nad Norwegami w zespole Islandii zapanował optymizm. Islandczycy pokonali Wikingów dzięki bramce zdobytej na 10 sekund przed końcem meczu przez Gudjona Valura Sigurdssona, a w dodatku w ostatniej akcji meczu uderzenie Sandera Sagosena obronił Bjorgvin Pall Gustavsson. Triumf odniesiony w takich okolicznościach miał dodać wiatru w żagle ambitnym Islandczykom.
Jednak w potyczce z Białorusią musieli oni uznać wyższość rywali. Porażka może boleć zwłaszcza, że Islandczycy rzucili aż 38 goli. Jednak o jedną bramkę lepsi byli Białorusini. - 39:38 to bardzo wysoki wynik. Nie skupiliśmy się tak jak trzeba było na obronie, podobnie jak Białoruś graliśmy ofensywnie. W drugiej połowie prowadziliśmy już czterema bramkami, ale popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie, co wykorzystali Białorusini - powiedział trener reprezentacji Islandii, Aron Kristjansson.
Po zmianie stron Islandczycy prowadzili już 24:20. Białoruś wyciągnęła jednak wnioski z porażki z Chorwacją, kiedy również na początku drugiej części gry dali odskoczyć rywalom, a następnie nie zdołali z nimi nawiązać równorzędnej walki. - W drugiej połowie zdarzył nam się przestój i nie wykorzystaliśmy naszej przewagi. Rywale rzucali w łatwych pozycjach i zasłużenie wygrali - przyznał Kristjansson.
Po dwóch kolejkach zmagań w grupie B EHF Euro 2016 wszystkie drużyny mają na swoim koncie po 2 punkty. We wtorek w katowickim Spodku rozegrane zostaną mecze decydujące o awansie do kolejnej fazy mistrzostw. Islandczycy zmierzą się z Chorwatami, a Białorusini z Norwegami.