Niemcy nadspodziewanie łatwo pokonali w swoim ostatnim meczu Słoweńców 25:21, choć przed meczem więcej szans przyznawano rywalom. Nasi zachodni sąsiedzi od pierwszych minut wywierali olbrzymią presję na graczach z Bałkanów i odcinali od podań Mateja Gabera i Lukę Zvizeja. Na gwiazdę niemieckiego handballa wyrasta Andreas Wolff, bramkarz HSG Wetzlar. Tym razem o jego umiejętnościach przekonali się Słoweńcy. 26-latek zamurował swoją świątynię.
- Pojawiły się kłopoty w pierwszej fazie spotkania. Rywale byli bardzo szybcy. Koniec końców nasza defensywa okazała się kluczem do sukcesu. Postawiliśmy na agresywną obronę, wiedzieliśmy bowiem, że to dobry pomysł na słoweńską kadrę. Wykorzystywaliśmy też straty przeciwników i wyprowadzaliśmy błyskawiczne kontry - zaznacza jeden z liderów niemieckiej kadry, Rune Dahmke.
Przed drugą fazą zawodnicy Dagura Sigurdssona nie stoją na straconej pozycji. Na ich koncie znajdują się co prawda tylko dwa punkty, ale Niemcy rozkręcają się z dnia na dzień i w rywalizacji z Rosją czy Węgrami nie stoją na straconej pozycji. Może być trudno o sukces z rozpędzonymi Duńczykami, co nie zmienia faktu, że nasi zachodni sąsiedzi z optymizmem patrzą w przyszłość.
- Naszym celem było przede wszystkim wygrać ze Słowenią. Wiemy, że czeka nas teraz bardzo trudna batalia w kolejnej fazie. Damy z siebie wszystko i mam nadzieję, że w drugiej rundzie będziemy grać tak jak ze Słoweńcami - zapowiada 22-letni skrzydłowy THW Kiel.