W niedzielę Vistal Gdynia pokonał na własnym boisku KPR Ruch Chorzów 30:23. Kontrowersje wywołał fakt, że mecz zamiast godziny, trwał 72 minuty. Już schodząc na przerwę, zawodniczki obu drużyn miały wrażenie, że grały... zbyt krótko. Po powrocie na parkiet delegat zakomunikował im, że pierwsza odsłona zamiast 30 minut, trwała 25. Wszystko przez usterkę zegara w Gdynia Arena.
W trakcie drugiej połowy prowadzący mecz sędziowie - Krzysztof Bąk i Kamil Ciesielski - postanowili, że przedłużą spotkanie. Po końcowej syrenie doliczyli dodatkowe 12 minut. Według regulaminu rozgrywek ZPRP, w przypadku wadliwego funkcjonowania zegara w hali, sędziowie powinni zatrzymać zegar i odmierzać czas swoim stoperem. Zabrakło także specjalnych tabliczek, wskazujących numer ukaranej zawodniczki i dodatkowego zegara, odliczającego czas pozostały do jej powrotu na boisko.
Działacze Ruchu uznali, że zamieszanie kompletnie zdezorganizowało poczynania ich zespołu. Twierdzą że zawodniczki i sztab nie widziały, kiedy dokładnie kończyły się ich kary, a sędziowski protokół w ogóle nie uwzględnił awarii i źle upływającego czasu. Tym samym, ze względu na "rażące uchybienia", złożyli protest z żądaniem powtórzenia spotkania lub przyznania im walkowera.
W związku ze złożeniem protestu, Ruch musiał wpłacić 2 tysiące złotych kaucji. W przypadku pozytywnego rozpatrzenia protestu, zostanie zwrócona, a ZPRP pokryje koszty powtórzenia meczu i przejazdu zawodniczek gości. Chyba, że zasądzi walkower, który także jest prawdopodobny.
Takie rzeczy sie zdarzaja, trudno