Karolina Jasinowska: Cieszę się, że tu jestem

W Chorzowie gra już od ponad dekady. Obecnie jest kapitanem Ruchu, ma za sobą występy w reprezentacji narodowej i powrót po bardzo poważnej kontuzji. Rozmawiamy z kołową Niebieskich, Karoliną Jasinowską.

Jeszcze w poprzednim sezonie Karolina Jasinowska dochodziła do siebie po bardzo dotkliwej kontuzji. Dziś nie ma już po niej śladu - w trwającym sezonie Superligi nie opuściła ani jednego spotkania i bez dwóch zdań jest filarem chorzowskiego zespołu.

Sportowe Fakty WP: Sprawdziłem statystyki i wychodzi na to, że w tym sezonie na ławce przesiedziałaś już ponad pół godziny. Jesteś najczęściej karaną zawodniczką Ruchu, masz na koncie szesnaście "dwuminutówek".

Karolina Jasinowska: - Tak? (śmiech). Szczerze mówiąc nawet o tym nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Czasami tak jest, gdy chce się zagrać twardo w obronie.

Z tego co wiem, waszemu szkoleniowcowi to nie przeszkadza. Trener Krystyna Wasiuk wspominała niedawno, że dwuminutowe kary są niejako wliczone w koszt meczu i nie przeszkadzają jej, o ile nie są efektem bezmyślności.

- Zdarzają się takie zdecydowanie głupie. Pociągnięcie za rękę, uderzenie w twarz, podstawienie nogi… Ale mi się to nie przytrafia, to jest kompletnie bez sensu i nie fair-play. Kary, które mi przyznano są raczej efektem faulu taktycznego. Poza tym, ktoś musi te kary zbierać (śmiech).

W ostatniej kolejce uznałyście wyższość Pogoni, ale wcześnie zaliczyłyście świetną serię. W pięciu meczach zwyciężałyście czterokrotnie, co wyraźnie poprawiło waszą sytuację w tabeli.

- Przed tym był jeszcze mecz z Gdańskiem, który bardzo zapadł mi w pamięci. Remis był blisko, ale uciekł nam w końcówce. Szkoda, bo na pewno bardzo byśmy się cieszyły z tego punktu. Sporo było nerwów, wydawało się, że początek roku może być bardzo udany.

Ale to był mecz, który was przełamał? Można odnieść wrażenie, że pomimo porażki wróciła wam wiara w siebie, ten mecz was zbudował.

- Chyba tak jest. Nasza gra od jakiegoś czasu była coraz lepsza. Słyszałyśmy opinie kibiców, krewnych, byłych zawodniczek, które obserwowały mecze. Wszyscy byli zdania, że idzie ku lepszemu. Nasza gra jest szybsza, pojawiło się więcej determinacji, nieustępliwej walki. W końcu to zaowocowało wygranymi ze Startem, Olimpią i UKS Kościerzyna. Szkoda porażki z Vistalem, trochę przeszkodziło nam zamieszanie z awarią zegara. Ale nie ma co nad tym meczem rozpaczać.

Terminarz ułożył się o tyle ciekawie, że w ostatnim czasie grałyście przeciwko wszystkim trzem drużynom, z którymi stoczycie walkę o utrzymanie. Zdobyłyście komplet punktów, dzięki czemu zyskałyście nad nimi niezłą przewagę.

- Punktów trzeba szukać w każdym meczu. Szkoda, że sezon zasadniczy już dobiega końca, bo jesteśmy coraz lepiej dysponowane i jeśli tak dalej pójdzie, to pewnie koniec końców znajdziemy się tuż za ósemką. Bardzo ważne jest, że przed play-outami zyskałyśmy nad rywalkami dużą przewagę psychologiczną, będziemy spokojniejsze.

Potrafisz wskazać wasz najlepszy mecz w tym sezonie?

- Bardzo fajnie ułożył się mecz z Olimpią. Zagrałyśmy naprawdę dobrze, nikt nie spodziewał się, że wygramy różnicą aż dziesięciu bramek. Zwłaszcza, że w Nowym Sączu powstał naprawdę ciekawy, wymagający zespół. Ale pokazałyśmy się bardzo dobrej strony, przynosząc radość sobie i kibicom. Ważny był dla nas tez ostatni mecz w Jeleniej Górze. Przegrywałyśmy już 11:15, w dodatku na trudnym terenie. Nigdy nie grało nam się tam dobrze, czasami wręcz tak fatalnie, że nawet nie chcę tego wspominać (śmiech). Tym razem udało nam się odwrócić losy meczu, ostatecznie wygrałyśmy przecież 30:23. Poza tym uważamy, że KPR to najgroźniejszy zespół z całej trójki naszych rywali. Może tabela tego nie potwierdza, ale na boisku to czuć. Teraz każdy kolejny mecz będzie dla nich tym "o życie", więc czekają nas trudne spotkania.

Jak to się dzieje, że - pomimo tylu osłabień przed i w trakcie sezonu - akurat teraz łapiecie wiatr w żagle? Skład Ruchu jest w tej chwili naprawdę wąski. Teoretycznie powinnyście mieć coraz mniej sił, a wyniki osiągacie coraz lepsze.

- Myślę, że kluczowa sprawa do przygotowanie fizyczne. Od jakiegoś czasu czujemy się lepsze, mocniejsze w tej kwestii. Poza tym poprawiłyśmy grę w defensywie. Świetny sezon rozgrywa Monika Ciesiółka, w bramce wyczynia cuda. Broni w stuprocentowych sytuacjach, potrafi wyprowadzić szybką kontrę, nad czym też długo pracowałyśmy.

Wspominasz o przygotowaniu fizycznym. Zmiana na stanowisku trenera była kluczowa?

- Ta zmiana zaszła mniej więcej w połowie rozgrywek, kiedy trzeba było przygotowywać się do rundy rewanżowej. I na pewno trener Wasiuk pomogła nam fizycznie się podbudować. To zresztą w stu procentach widać na boisku. Udało nam się wykonać trudną pracę, dzięki której jesteśmy przygotowane i zaangażowane w każdym spotkaniu.

[nextpage]
W tym sezonie nie opuściłaś jeszcze ani jednego meczu, a jeszcze w poprzednim dochodziłaś do siebie po poważnej kontuzji.

- No tak, mam za sobą operację kolana i rekonstrukcję zerwanych więzadeł. Wróciłam na boiska w poprzednim sezonie, gdy trenerem był jeszcze Marcin Księżyk. Stopniowo udało się odbudować formę, choć łatwo nie było.

Czujesz już, że po kontuzji nie ma śladu?

- Prawdę mówiąc, to w ogóle o niej nie pamiętam. Przypomina mi się tylko gdy widzę bliznę na kolanie. Nie mam żadnej blokady psychicznej. Przekreśliłam ten czas grubą kreską, potrafię trenować i grać na sto procent. Dobrze mnie "poskładali"!

Potrafisz powiedzieć, od ilu lat jesteś w Ruchu, czy straciłaś już rachubę?

- O kurczę… Złapałeś mnie, bo ostatnio się and tym zastanawiałam i szczerze mówiąc nie wiem. Musze sprawdzić w kontrakcie. Będzie coś około dziesięciu lat.

Krótko przed naszą rozmową spróbowałem policzyć bez przeglądania internetu i wyszło mi mniej-więcej 12 lat.

- Hm… Faktycznie, możesz mieć rację. Przyjechałam do Chorzowa krótko przed awansem do ekstraklasy. W pierwszym sezonie się nie udało, w drugim już tak. Rzeczywiście, to już 12 lat!

Chyba można powiedzieć, że Ruch to już po prostu twoje naturalne środowisko, w którym ci dobrze.

- Jasne. Gdyby nie było mi dobrze, to zaczęłabym szukać dla siebie nowego miejsca. Czuję się dobrze, rodzinę mam blisko, nie muszę nigdzie dojeżdżać. Cieszę się tym, że jestem, gdzie jestem.

Na koniec porozmawiajmy o tym, co czeka Ruch. Sama przyznałaś, że wasza forma zwyżkuje. Myślicie już o tym, co może stać się w przyszłym sezonie, jeśli pozostaniecie w Superlidze?

- Mamy teraz dużo słabszy sezon niż poprzedni. To trochę taki czas na odbudowę po zmianach kadrowych, kłopotach z kontuzjami. Priorytetem na pewno będzie gra w play-off, myślę że jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to będzie nas stać na niespodziankę. Do formy wraca Zuza Ważna, po urlopie macierzyńskim wróci Aga Piotrkowska. Bardziej ograne będą tez dziewczyny, które teraz dopiero zaczynają grać w Superlidze. To powinno pomóc.

A propos młodych zawodniczek - jest ich w Ruchu sporo. Widzisz jakąś potencjalną następczynię na kole?

- Pamiętam sezony, kiedy w zasadzie byłam jedyną kołową. W tym sezonie też mamy kłopoty z kontuzjami, przez co Gosia Krzymińska czasami występuje na rozegraniu, a Kasia Masłowska na rozegraniu, czasem nawet na skrzydle. Bardzo ciekawą zawodniczką jest Marysia Beczek. Moim zdaniem ma świetną technikę rzutu, co dobrze jej rokuje. Zresztą, nie ma co się rozgadywać - na pewno ktoś po mnie się pojawi (śmiech).

Zobacz wideo: Z Dujszebajewem o medal IO

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)