El. ME 2016 Polska - Węgry. Madziarki wywożą dwa punkty z Koszalina. Polki wciąż muszą walczyć o awans

PAP / PAP/EPA/Henning Bagger
PAP / PAP/EPA/Henning Bagger

Biało-Czerwone musiały uznać wyższość swoich rywalek z Węgier. W trzecim meczu eliminacyjnym poległy w Koszalinie 24:27 Polki wciąż nie mogą być pewne awansu do turnieju finałowego.

Szczypiornistki reprezentacji Polski przystępowały do meczu z drużyną Węgier z pozycji goniącego. Po pierwszych 15 minutach od rozpoczęcia zawodów musiały zacząć jeszcze szybciej przerzucać biegi. Rywalki uciekły bowiem na 5 "oczek". Biało-Czerwonym pomógł jednak sam trener Madziarek oraz show w wykonaniu Weroniki Gawlik.

Choć Biało-Czerwone rozpoczęły od prowadzenia po rzucie Katarzyny Kołodziejskiej, to pierwsze minuty w ich wykonaniu nie były dobre. Polki najczęściej próbowały straszyć prawym skrzydłem. Do środka zbiegała Monika Kobylińska. Przyjezdne stawiały jednak na agresywną defensywę i dzięki temu zbudowały przewagę. Po 11 minutach Węgierki prowadziły w Koszalinie już 7:2. Próżno było szukać w ich poczynaniach słabych punktów.

Co ciekawe, już po upływie 16. minuty trener Elek Gabor zdecydował się wymienić właściwie całą pierwszą siódemkę. Na parkiecie pozostała jedynie najskuteczniejsza Szandra Szollosi-Zacsik. Manewr ten był dużym błędem. Podopieczne Kima Rasmussena zaczęły odrabiać straty w błyskawicznym tempie. W 20. minucie po rzucie Marty Gęgi zrobiło się już 9:9. Znakomitą partię w bramce rozgrywała Gawlik. To ona została bohaterką pierwszej połowy.

Gawlik zaliczyła prawdziwe "wejście smoka"
Gawlik zaliczyła prawdziwe "wejście smoka"

Po zmianie stron Biało-Czerwone przypominały zespół z końcówki pierwszej połowy. Były aktywne w obronie. Nie pozwalały rywalkom na łatwe rzuty. Niemniej korekty wymagał atak pozycyjny. Szwankowała bowiem skuteczność. Z tego właśnie tytułu przyjezdne znów osiągnęły wysoką bramkową przewagę (16:21 w 39. min.). Kilkoma interwencjami w tamtym czasie popisała się także Eva Kiss.

Czas dla trenera Rasmussena miał odmienić oblicze drużyny. Bolączką była zupełnie niefunkcjonująca kontra Polek. Trzeba jednak oddać, że Madziarki doskonale wracały do obrony. Szkoleniowiec musiał zastosować pewne zmiany personalne, ale na ostatnie 12 minut wrócił do wyjściowego ustawienia. Słabo radziła sobie na prawym skrzydle Karolina Zalewska. W 52. minucie tablica świetlna wskazała wynik 21:25. Kibice nie tracili jednak nadziei.

Z każdą kolejną chwilą stawało się jasne, że dwa punkty pojadą na Węgry. Cuda w bramce zaczęła wyczyniać Kiss. Właściwie w pojedynkę odmieniła przebieg rywalizacji. Na trzy minuty przed końcową syreną gospodynie wciąż traciły cztery bramki. Wyjście z takich opresji było wręcz niemożliwe. Ostatecznie pozycję lidera obroniły Węgierki.

Polska - Węgry 24:27 (13:13)

Polska: Gawlik, Wysokińska - Kobylińska 2, Stachowska, Siódmiak 5, Gęga 4/2, Kocela 3, Zalewska, Pielesz, Zych 1, Drabik, Kołodziejska 2, Stasiak 3, Jochymek, Kulwińska 1, Achruk 3.
Karne: 2/2
Kary: 4 min.

Węgry: Biro, Kiss - Szollosi-Zacsik 6, Schatzl 1, Triscsuk 5/2, Szucsanszki 2, Kisfaludy 2, Klivinyi 2, Pappne Szamoransky 1, Szekeres, Kovacs 1, Orban 3, Hornyak, Erdosi 3, Lukacs 1.
Karne: 2/2
Kary: 6 min.

Kary: Polska - 4 min. (Kulwińska, Gęga 2 min.); Węgry - 6 min. (Szekeres, Orban, Triscsuk - 2 min.)

Sędziowie: Jelena Vujacic, Andjelina Kazanegra (obie z Czarnogóry).
Delegat EHF: Valerijs Jaskins (z Łotwy).
Widzów: 3000.

Krzysztof Kempski z Koszalina

Zobacz wideo: Ta wiadomość "przygniotła" Michała Kołodziejczyka. Totalna głupota czy świetny pomysł?

Źródło: WP SportoweFakty

Źródło artykułu: