Łzy Mariusza Jurasika po porażce z Orlen Wisłą Płock. "Delegat z pianą na pysku wyrzucił mnie z boiska"

Górnik Zabrze przegrał z Orlen Wisłą Płock w pierwszym meczu 1/4 finału play off PGNiG Superligi Mężczyzn. Porażka mocno dotknęła grającego trenera śląskiej drużyny Mariusza Jurasika, który na pomeczowej konferencji... rozpłakał się.

Mimo wielkiej ambicji i determinacji szczypiorniści Górnika Zabrze nie zdołali sprawić niespodzianki i pokonać na własnym parkiecie Orlen Wisły Płock. Śląska ekipa świetnie rozpoczęła mecz, prowadząc 3:0, 5:1 i 9:4, ale finalnie musiała uznać wyższość faworyzowanych Nafciarzy.

Mecz obfitował w wiele ostrych starć i sędziowskich kontrowersji. Kilka decyzji arbitrów i delegata ZPRP Piotra Chudzickiego do żywego dotknęło Mariusza Jurasika, grającego trenera zabrzańskiej drużyny.

- Bardzo dobrze weszliśmy w mecz. Wygrywaliśmy, aczkolwiek powietrze zaczęło z nas uchodzić, jak do gry weszła para sędziowska. Wszyscy, którzy byli na meczu widzieli co się działo. Od 15 minuty ta dwójka podcinała nam skrzydła. Gramy u siebie w domu, kibice wspaniali... - uciął Jurasik, po czym... w jego oczach pojawiły się łzy. Pocieszająco Jurasika po plecach poklepał wówczas Manolo Cadenas, trener Orlen Wisły Płock. - Spokojnie... - dodał Hiszpan.

Co do tego stopnia rozbiło weterana ligowych parkietów? Między innymi kuriozalna sytuacja z 39. minucie gry, gdy po starciu w ataku pod polem bramkowym płocczan ucierpiał Michał Adamuszek. Rozgrywający Górnika leżał na parkiecie trzymając się za głowę, ale sędziowie nie przerwali akcji wyprowadzanej przez Nafciarzy. Finalnie bramka nie padła, ale postawa arbitrów podpaliła "Józka", który podszedł do stolika sędziowskiego i zgłosił swoje uwagi do pracy dwójki sędziowskiej delegatowi handballowej centrali.

Jego reakcja przeszła jednak najśmielsze oczekiwania 39-latka. -Jacy sędziowie, taki delegat. Podszedłem do niego i powiedziałem mu, że jeśli sędziowie dalej będą pozwalali na taką grę, to mi zawodnika zabiją. On wstał z pianą na pysku, to znaczy na twarzy. Nie chcę go obrazić... Był cały czerwony na buzi i ucieszony, że może to zrobić - dał mi dwie minuty - wyjaśnił Jurasik.

- To, co teraz czuję, to sportowa złość i bezsilność. Ktoś gra i stara się na parkiecie, a nie wygrywa meczu na sportowo. Nie mówię, że tylko w jedną stronę były błędy. Wiedzieliśmy, że mamy szanse na dobry wynik. Dobrze zaczęliśmy, a potem się zaczęło jakieś dziwne gwizdanie. Płock to jest taka firma, że ona sama sobie da radę, bez pomocy sędziów. Z drugiej strony wiem, że mało kto wyobrażałby sobie finał bez Płocka - zauważył trener Trójkolorowych.

Zdaniem "Józka" decyzje arbitrów zepsuły widowisko. - Staraliśmy się, by sportowo stawić czoła Płockowi. Chciałbym za to podziękować mojemu zespołowi, bo wszyscy dali z siebie sto procent. Gliński, Adamuszek... Jeden naciągnął coś, drugi coś innego. Pytam: "Możesz grać?" Odpowiada mi: "Mogę". Od grudnia - gdy doszedł do nas Michał - gramy naprawdę dobrze. Przegraliśmy od tego czasu dwa mecze, gdzieś tam powoli zaczęło się to zazębiać - cieszył się opiekun drużyny z Wolności.

Zobacz wideo: Brązowa era Piotra Liska

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: