Artur Szabat: - Na pierwszą połowę wyszliśmy chyba za bardzo przestraszeni. Popełnialiśmy zbyt dużo prostych błędów. Potem próbowaliśmy gonić rywala. W drugiej połowie zaczęliśmy grać lepiej. Pomogli nam w tym bramkarze i zaczęło się widowisko. Graliśmy w okrojonym składzie, ale trudno, musimy grać tym co mamy. Na Vive okazał się on zbyt skromny. Chociaż przy odrobinie szczęścia mogliśmy wywalczyć punkt. Przed nami najważniejsze mecze sezonu. Jeśli będziemy grać w nich tak jak w drugiej połowie z Vive, to jestem spokojny o ich wynik.
Paweł Petela: - Pierwszy raz w karierze zagrałem na skrzydle, ale nie było wyjścia. Mamy kłopoty kadrowe na tej pozycji i musieliśmy z Przemkiem Rosiakiem wystąpić na nietypowych dla siebie pozycjach. Trudno oceniać mi swój występ. Najważniejsza informacja jest taka, że przegraliśmy ten mecz. Było blisko remisu. Wielka szkoda, tym bardziej, że graliśmy przed fantastyczną legnicką publicznością. Wielka szkoda!
Piotr Będzikowski: - Mecz mógł się podobać kibicom. Mimo, że przegrywaliśmy już siedmioma bramkami to udało się nam doprowadzić do różnicy jednego trafienia. Niestety zabrakło nam czasu na wyrównanie. Na pewno odbiło się zmęczenie meczem. Z drugiej strony możemy żałować kilku nie wykorzystanych sytuacji bramkowych. Przyznam, że przed meczem gdzieś tam w głębi serca odczuwaliśmy niepokój, że wysoko przegramy. Udało nam się jednak zagrać przyzwoite zawody, szkoda bez zdobyczy punktowej. Niestety dysponujemy bardzo okrojonym składem i problemem było skompletowanie dziewięciu zdrowych ludzi do podjęcia walki z tak mocnym i doświadczonym przeciwnikiem.
Andrzej Brygier: - Ciężko mi się w tym meczu grało, ponieważ ciężar rzucania bramek jeśli chodzi o skrzydła spoczywał na mnie. Wiadomo, że po lewej stronie z konieczności zagrali Paweł Petela i Przemek Rosiak. Chłopaki jednak dali rady i spisali się moim zdaniem dobrze. Szkoda, że trochę przysnęliśmy w pierwszej połowie. Kto wie czy jakbyśmy zagrali cały mecz, tak jak po przerwie, to nie pokusilibyśmy się o przynajmniej remis. Na pewno wpływ na ostateczny rezultat miała nasza skromna ławka. Trudno ugrać coś z taką drużyną jak Vive w ośmiu uczy dziewięciu. Na 15 sekund przed końcem meczu gdy doszliśmy rywala na jedną bramkę przypomniała mi się sytuacja z meczu Polska – Norwegia z MŚ. Pomyślałem, że może nam się uda wyrównać. Niestety trafił Kuchczyński, który moim zdaniem nie rozegrał jakiegoś super meczu.
Mirosław Sanecki: - Wolałbym w kiepskim stylu wygrać i zdobyć punkty, niż przegrać i zbierać pochwały za postawę drużyny. Zawodnicy, którzy z przymusu wystąpili na lewym skrzydle zagrali poprawnie. Nie da się jednak ukryć że brakowało Adama Skrabani, który w kilku sytuacjach na pewno nie dałby się tak łatwo ograć Kuchczyńskiemu. Szczególnie w tej decydującej sytuacji tuż przed końcem meczu. Ale do Peteli nie mam pretensji, bo to przecież nie jest jego pozycja.
Mieliśmy problem w ataku. Za blisko podchodziliśmy do ich strefy obronnej. W końcówce meczu zmieniliśmy ustawienie w obronie na 5-1 i to przyniosło dobry skutek, bo doszliśmy rywala na jedną bramkę. Wcześniej nie było takiej potrzeby, bo obrona funkcjonowała dobrze.
Vive w pewnym momencie odpuściło sobie, bo prowadziło już siedmioma bramkami. Mieliśmy trochę szczęścia, bo kielczanie nie wykorzystali kilku idealnych sytuacji do kolejnych bramek.
Lech Kryński początek meczu miał niezły. W drugiej bronił słabo. Wpuściłem za niego Pawła Kiepulskiego, ale też nic wielkiego nie pokazał. Wrócił Kryński, ale dalej nie byłem z niego zadowolony. W końcówce szykowałem już do bramki Tomasza Majchrzyka, gdy Kryński przebudził się i zaczął bronić bardzo dobrze. Brakuje nam bramkarza, który by przez cały mecz prezentował wyrównaną dyspozycję