Michał Gałęzewski: Skończyły się kolejne Mistrzostwa Świata piłkarzy ręcznych i po raz drugi z rzędu reprezentacja Polski zdobyła medale...
Janusz Czerwiński: W polskich grach zespołowych należy do rzadkości to, żeby zespół na przestrzeni trzech lat utrzymał miejsce w ścisłej czołówce światowej. Ta czołówka to osiem pierwszych zespołów, gdyż w tej chwili wszystko się wyrównało i dotyczy to wszystkich gier zespołowych. Dwa lata temu nasi reprezentanci mieli wicemistrzostwo świata, a teraz zdobyli brązowy medal. W międzyczasie zajęli siódme miejsce na Mistrzostwach Europy i piąte na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Potwierdzili tym samym, że są w tej czołówce. Na tym poziomie o zwycięstwach decydują niuanse. Przykładem jest bramka Siódmiaka w meczu z Norwegią. Brązowy medal zdobyty na ostatnich Mistrzostwach Świata potwierdza, że polska piłka ręczna może utrzymać swoją pozycję na świecie w kolejnych latach. Drużyna nie jest zbyt stara, w najbliższym okresie może nastąpić wymiana jednego, a maksimum trzech graczy. Na to miejsce jest kilku obiecujących zawodników, którzy będą chcieli ich zastąpić. Jest dobra atmosfera, bardzo dobry układ szkoleniowy Wenta - Waszkiewicz, co gwarantuje że poziom szkoleniowy zostanie utrzymany.
Czy dzięki temu sukcesowi poziom piłki ręcznej w Polsce i zainteresowanie tym sportem będzie wzrastać?
- Ważne, aby ten wynik spowodował większe zainteresowanie piłką ręczną. Najważniejsze jest to, aby piłka ręczna trafiła do szkół, tak jak to miało kiedyś miejsce. W tej chwili jest ona wypierana, wchodzi tam koszykówka, siatkówka i piłka nożna. Chodzi o to, aby do piłki ręcznej trafiali lepsi zawodnicy. Często korzystamy z tych, którzy nie znajdą miejsca dla siebie w siatkówce i koszykówce. Warunki fizyczne w piłce ręcznej odgrywają jednak kolosalną rolę. Chciałbym, aby można było skupić jak najwięcej zawodników mierzących około dwóch metrów wzrostu. Istotna jest także współpraca z mediami. Mistrzostwa Świata się skończyły, w trakcie nich bardzo dużo się pisało o piłce ręcznej, a po imprezie wszystko zaczyna cichnąć. Nawet spotkania na poziomie ligi, jak ostatnie w Gdańsku z Piotrkowem są bardzo interesujące i dostarczają wielu emocji. Ludziom piłka ręczna może się podobać, bo jest w niej walka przez cały czas i w tym sporcie występują zawodnicy, którzy mają charakter. W piłce ręcznej nie ma miejsca dla mięczaków.
Problemem wydaje się być też brak sponsora ligi, którego mają inne dyscypliny sportu...
- Zgadzam się z tym. To jest problem, ale jest to sprawa związku. Z tego co słyszałem, usilnie zabiega on o to, aby sponsora ligi znaleźć. Tym bardziej, że mamy podpisaną umowę z Polsatem, który będzie systematycznie transmitował rozgrywki ligowe i pucharowe. Rokuje to nie najgorzej, ale potrzeba jeszcze większego wsparcia medialnego, bo bez tego nic nie da się zrobić.
Przedstawiciele Ministerstwa Sportu mówili, że dyscypliny drużynowe mające większą szansę na medale olimpijskie będą lepiej traktowane...
- I piłka ręczna do tych dyscyplin się zalicza, oprócz niej jest też siatkówka.
Jest szansa na budowę centralnego ośrodka piłki ręcznej w Gdańsku. Mógłby pan coś więcej powiedzieć o tym pomyśle?
- Byłby to centralny ośrodek dla chłopców i dziewcząt w wieku od 19 do 23 lat, czyli zaplecze reprezentacji. Najważniejszy jest właśnie rozwój zawodników i zawodniczek tuż po zakończeniu wieku młodzieżowego, gdy maja oni 20-23 lata. Chodzi o to, aby w tym czasie dać możliwość tym ludziom grania. Podczas siedzenia na ławce trudno jest nauczyć się grać.
Patrząc na to jak dużo zawodników odeszło z Polski choćby do Bundesligi można zauważyć, że liga polska jest teraz chyba trochę słabsza, niż 7-8 lat temu...
- Ja powiem tak. Mówi się, że w Polsce źle się szkoli, jest to jednak nieprawda. Wszyscy zawodnicy, którzy trafili do Bundesligi bezpośrednio z Polski trafiali do pierwszych składów profesjonalnych zespołów z Niemiec. Byli to chłopcy nauczeni grać w Polsce. W tej chwili też mamy w kilku klubach kilku wartościowych chłopaków, tylko chodzi o to, że muszą oni grac. Jeżeli młody zawodnik trafi za wcześnie do Wisły, czy Vive, gdzie kupuje się obcokrajowców to wiadomo, że tam nie pogra. Jeżeli kupionego nie wystawiono by do składu, to pojawiłyby się pytania po co wydaje się pieniądze. Jest to problem, więc dużo sobie obiecuję po stworzeniu tego ośrodka i po powołaniu Kadry B, która mogłaby rozgrywać mecze z średniej klasy rywalami, jak Czesi, Litwini, Finowie, czy Szwedzi. Byłoby to bardzo dużo, gdyż gdy zawodnik trafi do pierwszej kadry, to szkoleniowo będzie już wcześniej prowadzony tak, jak prowadzona jest pierwsza reprezentacja i przychodząc do pierwszej reprezentacji nie będzie musiał się przystosowywać do nowych rozwiązań taktycznych.
Podczas tej gry w Kadrze B nie byłoby też chyba parcia na szybki wynik, jaki jest w klubach, a bardziej szkolenie na przyszłość...
- Dokładnie tak. Jest to bardzo istotna uwaga, gdyż ważne jest to, aby przygotowywać młodych zawodników, wymagać poprawienia motoryki, techniki, ogrania, a z punktu widzenia oceny szkoleniowej do wyniku trzeba podchodzić inaczej, aniżeli w pierwszej reprezentacji.
Wróćmy do Mistrzostw Świata. Czy końcowe rezultaty odzwierciedlają jakość gry poszczególnych reprezentacji na chwilę obecną?
- Francja jest w tej chwili poza zasięgiem. Uważam, że w ciągu najbliższych 2-3 lat będzie ich bardzo trudno pokonać, gdyż Francuzi mają idealny zestaw ludzi na każdą pozycję, a ponadto rezerwowych. Zaowocowała wieloletnia praca. Z drugiej strony warto wspomnieć, że oni, oraz Hiszpanie uczyli się gry w piłkę ręczną od nas. Pamiętam, jak jeździłem na kursy szkoleniowe dla francuskich trenerów. Ułożyli oni wszystko dobrze organizacyjnie i mają tego efekty.
Szczególnie, że są tam większe pieniądze...
- Tak i w tym okresie jest to naprawdę ważna kwestia. W tej chwili firmy boją się dać pieniądze, bo nie wiadomo co będzie za kilka miesięcy, lub tygodni. Jeżeli nie było kryzysu, to nasze firmy nie były i tak tak silne, jak zachodnie koncerny.
Czy młodzieżowe kadry Polski są przygotowane na duży wynik już teraz?
- Szczególnie reprezentacje męskie, gdyż wciąż utrzymują się w czołówce, zajmując miejsca 4-7. Od czasu do czasu jest jeszcze lepiej, jak w 2002 roku w Gdańsku, kiedy kadra młodzieżowa wywalczyła Mistrzostwo Europy. Nie jest najgorzej.
Z czego wynika różnica pomiędzy wynikami polskich reprezentacji mężczyzn i kobiet?
- Mówiąc szczerze piłka ręczna jest męską grą i nabory mężczyzn i kobiet wyglądają inaczej. Młodzi chłopcy czują, że w tej grze mogą się wyżyć, a dziewczyny niejednokrotnie obawiają się ostrzejszej gry. Po drugie popularność piłki ręcznej kobiet jest nieco mniejsze. Pozostaje też sprawa trafienia na szkoleniowca z charyzmą. W innych krajach piłka ręczna ponadto jest bardziej masowa, u nas nie ma mimo wszystko aż tak dobrej bazy. Pamiętam to, że jak pracowałem jako nauczyciel, piłka ręczna była dyscypliną masową. W latach sześćdziesiątych była to najważniejsza dyscyplina i wyrosło z tego wielu dobrych zawodników.
Jak by pan porównał aktualną kadrę Bogdana Wenty z kadrą Polski, którą doprowadził pan jako trener do brązowego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu?
- Jest to trudna sprawa (śmiech). Są to inne czasy, inne umiejętności. Dzisiejsza gra jest zdecydowanie bardziej dynamiczna, dużo szybsza. Gra w tamtych czasach była dużo wolniejsza i zwracano większą uwagę na technikę. Technika jest jednak piękna wtedy, gdy jest bogaty repertuar i jednocześnie jest szybkość gry. Jak ktoś ma dobrą technikę, ale nie jest szybki, to bramkarze bez problemu obronią rzucone przez niego piłki. Dużo dał też przepis z grą od środka bez konieczności powrotu drużyny przeciwnej na własną połowę. Niesamowicie przyspieszyło to grę, bo po stracie bramki można od razu rzucić bramkę przeciwnikowi. To się ludziom podoba.
Na ostatnich Mistrzostwach Świata dobrą taktyką wydawała się gra wysoką obroną, co jest nie tylko skuteczne, ale i miłe dla oka...
- Dokładnie, na Mistrzostwach było to szczególnie widoczne. Wracając jednak do naszego podwórka i ostatniego meczu w Gdańsku. W pierwszej połowie zawodnicy AZS AWFiS grali bardzo aktywnie w obronie i w zasadzie wybili z uderzenia przeciwnika. W drugiej połowie wyszli wyżej zawodnicy z Piotrkowa i okazuje się, że gra przeciwko wysuniętej obronie nie jest taka prosta. Nastręcza to kłopoty wielu drużynom. Aby stosować taką taktykę trzeba mieć jednak duże umiejętności, bo wykorzystuje się dużo miejsca i jeśli rywal jest lepszy technicznie, to może łatwo ograć obrońcę i ma wolną drogę do bramki.