Pogoń Szczecin do starcia z Gwardią Opole przystępowała bez Mateusza Zaremby. Jak się potem okazało, rozgrywający zmaga się z drobnym urazem i trener Antoni Parecki nie chciał ryzykować pogłębienia kontuzji. Tym bardziej, że chodziło o rękę rzucającą rozgrywającego.
Gospodarze nie rozpoczęli zawodów najlepiej. Ponownie we znaki dawał się Antoni Łangowski. W bardzo krótkim czasie zapisał na swoim koncie trzy bramki. Choć opolanie zaczęli od wyniku 3:0, to rywale zdołali złapać kontakt bramkowy. W dużej mierze była to zasługa Łukasza Gieraka, który raz po raz straszył z drugiej linii. Pogoń słabo radziła sobie w formacji defensywnej. Dziury w obronie wykorzystywali przyjezdni, dzięki czemu mogli kontrolować rezultat.
Szybkie dwa upomnienia dla Gieraka jeszcze mocniej utrudniły grę granatowo-bordowym w tylnej formacji. Parecki nie mógł ryzykować kolejnego wykluczenia. Zastąpić go miał Patryk Biernacki. Szczecinianie przed szansą na wyrównanie stanęli w momencie, kiedy opolanie grali dwóch mniej. Tej sztuki dokonać się jednak nie udało. Co więcej, w 21. minucie było już 16:12 dla Gwardii. Miejscowi i tym razem przełamali impas. Włączył się Edin Tatar, ale i obrona zaczęła blokować rzuty rywali. Na przerwę z dwoma bramkami przewagi zeszli goście.
To, co bardzo długo nie udawało się miejscowym w pierwszych trzydziestu minutach, dokonało się już po dwóch w drugiej części widowiska. Pogoń zaczęła grać szybciej i zdecydowanie skuteczniej. W 34. minucie prowadziła już 22:20. Problem zaczął narastać, kiedy trzecią karę dwóch minut otrzymał Kirył Kniaziew. Oznaczało to czerwoną kartkę i tym samym koniec zawodów dla Białorusina. W dodatku to właśnie gospodarze częściej musieli sobie radzić w osłabieniu, co mocno nadwerężało siły. Niwelować to miała gra lotnym bramkarzem, w rolę którego wcielał się Michal Bruna.
Mimo kłopotów kadrowych to właśnie szczecinianie wchodzili w ostatni kwadrans z lepszym wynikiem (27:25). Niewątpliwie wpływ miała postawa między słupkami Tatara. Kiedy zaś kolejny raz błysnął Dawid Krysiak, o przerwę poprosił Rafał Kuptel. Co ciekawe, goście postanowili maksymalnie zaryzykować. Wyszli obroną 4:2. Kryci byli Bruna i Gierak. Emocje zaczęły wzrastać z każdą kolejną minutą. Tym bardziej, że goście złapali kontakt po bramce ze skrzydła Wojciecha Knopa. Ostatecznie lepiej nerwy na wodzy utrzymali miejscowi, dla których wygrana ma bardzo istotne znaczenie.
Pogoń Szczecin - Gwardia Opole 33:30 (18:20)
Pogoń: Morawski, Tatar - Grzegorek 1, Bruna 2, Walczak 4, Gierak 8, Krysiak 6/1, Biernacki 1, Jedziniak 4, Kniaziew 7/2, Fedeńczak.
Karne: 3/5
Kary: 16 min.
Gwardia:
Malcher, Taletović - Siwak, Swat, Trojanowski, Knop 4, Rumniak 1, Łangowski 6, Zelic 1, Tarcijonas 3, Mokrzki 3, Jankowski 5, Prokop, Simic 7.
Karne: 0/2
Kary: 10 min.
Kary: Pogoń - 16 min. (Kniaziew - 6 min., Gierak, Biernacki - 4 min., Grzegorek - 2 min.); Gwardia - 10 min. (Łangowski - 4 min., Jankowski, Tarcijonas, Mokrzki - 2 min.).
Czerwona kartka: Kirył Kniaziew (w 38. minucie z gradacji kar).
Sędziowie: Demczuk, Rosik (obaj z Lubina).
Widzów: 350.
Krzysztof Kempski ze Szczecina.