Poziom zespołów w ćwierćfinale jest tak wyrównany, że o końcowym sukcesie decydują detale. Jednym z takich niezwykle ważnych szczegółów jest atut własnego boiska - mówi się, że drużyna, która gra u siebie, ma już na starcie dodatkową przewagę. Kielczanie w starciu z SG Flensburg-Handewitt pozbawili Niemców korzyści płynących z posiadania atutu własnego boiska i w Niemczech wywalczyli remis. Chociaż to bardzo dobry wynik przed środowym rewanżem, żółto-biało-niebiescy nie byli zadowoleni z tego rezultatu.
- Nie jesteśmy zadowoleni z tego remisu, bo przyjechaliśmy do Flensburga wygrać. Popełniliśmy trochę za dużo błędów, szczególnie w obronie. Jeśli chcemy awansować do Final Four, to musimy swoją grę poprawić i wygrać mecz u siebie - powiedział skrzydłowy Vive Tauronu Kielce, Mateusz Jachlewski.
Kluczowym momentem starcia było odrobienie przez mistrzów Polski trzech bramek straty. - Przyjechaliśmy wygrać, więc jeżeli przeciwnicy uciekli na trzy bramki przewagi, to my staraliśmy się dalej grać konsekwentnie. Wiadomo, że piłka ręczna to gra błędów, one zdarzyły się drużynie z Flensburga i udało nam się ponownie wejść w mecz - wyjaśnił Jachlewski.
W końcówce spotkania doszło do kilku sytuacji, po których na boisku zrobiło się nerwowo, ale szczypiorniści Vive Tauronu Kielce nie chcieli komentować pracy sędziów.
- Flensburg grał u siebie i wiadomo było, że niektóre sytuacje sporne gwiżdże się na korzyść gospodarza. Nie chciałbym tego komentować, bo wydaje mi się, że nie ma to żadnego sensu - uciął temat skrzydłowy.