Zagłębie - Orlen Wisła: Nafciarze w Final Four. Czerwona kartka Żytnikowa

Środowy mecz znacznie lepiej rozpoczęła Orlen Wisła Płock. Po bramkach Jose Guilherme de Toledo i Dmitrija Żytnikowa ekipa Nafciarzy prowadziła dwa do zera. Po kolejnym trafieniu rosyjskiego rozgrywającego w 11. minucie przewaga przyjezdnych wzrosła do trzech "oczek".

Wicemistrz Polski kontrolował przebieg spotkania i ogrywał na lewym skrzydle dobrze dysponowanego Aleksandra Olkowskiego. W końcówce pierwszej połowy szala zwycięstwa przechyliła się jednak na stronę Miedziowych. W dodatku przy remisie po dziewięć czerwoną kartkę za faul ujrzał Żytnikow. Werdykt sędziów wzbudził wiele kontrowersji. Wyraźnie nie zgadzał się z tym trener Manolo Cadenas. Szkoleniowiec został ukarany za to żółtym "kartonikiem".

Decyzja arbitrów wyzwoliła w Nafciarzach sportową złość. Podrażniona Orlen Wisła w ciągu 180 sekund rzuciła rywalom pięć bramek. Dzięki zabójczym kontratakom Valentina Ghionea zespół gości zszedł na przerwę z zaliczką czterech trafień.

W drugiej połowie rozpędzony płocki team zaczął sukcesywnie odjeżdżać z wynikiem. Na kwadrans przed końcem rywalizacji przewaga wicemistrzów sięgnęła dziesięciu bramek. Mimo że Zagłębie regularnie odpowiadało na udane akcje Nafciarzy, dystans, który dzielił drużyny nie stopniał. Wręcz przeciwnie. Tuż przed ostatnim gwizdkiem nieznacznie powiększył go jeszcze Michał Daszek.

MKS Zagłębie Lubin - Orlen Wisła Płock 23:35 (11:15)

Zagłębie: Małecki, Skrzyniarz, Szamryło - Rosiek, Kużdeba 1, Pietruszko, Bartczak 9, Czuwara 1, Stankiewicz, Gudz, Dżono 2, Krieger 2, Wolski 3, Gumiński, Macharaszwili 4, Szymyślik 1.

Orlen Wisła: Corrales, Wichary - Ghionea 9, Daszek 8, Olkowski 4, Kwiatkowski, Rocha 7, Żytnikow 3, Pusica 1, Toledo 1, Tarabochia 2.

Kary: Zagłębie - 12 min. (Gudz - 4 min., Bartczak, Szymyślik, Pietruszko, Gumiński - 2 min.), Orlen Wisła - 6 min. (Olkowski - 4 min., Kwiatkowski - 2min.)

Czerwona kartka: Dmitrij Żytnikow (w 24. minucie za faul)

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Historia tego sportu jest zaskakująca. Wszystko zaczęło się od księcia