Holger Glandorf był bliski zakończenia kariery. Wszystko przez nieudolność lekarza

Prawy rozgrywający SG Flensburga-Handewitt mocno dał się we znaki Vive Tauronowi Kielce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów (28:28), zdobywając 11 goli. Kilka lat temu przeżywał jednak w sali szpitalnej wielki dramat.

Kwiecień 2012 roku. Parę dni po otrzymaniu w lewą piętę zastrzyku z kortyzonu, urodzony w 1983 roku Holger Glandorf poczuł się fatalnie. Dopadła go wysoka gorączka. Na stopie pojawił się stan zapalny. Poważne objawy poskutkowały błyskawiczną wizytą w szpitalu, z którego szybko nie wyszedł.

Okazało się bowiem, że do rany wdało się zakażenie gronkowcem. Konieczna była natychmiastowa operacja. Na jednej się nie skończyło. Była jeszcze druga i trzecia. Pod dużym znakiem zapytania stanęła nawet jego dalsza kariera. Ostatecznie opuścił szpital po dwóch tygodniach, a ciąg dalszy jego przykrej historii rozegrał się na sali sądowej.

Zawodnik postanowił bowiem wytoczyć proces przeciwko Detlevowi Brandeckerowi, lekarzowi, który był autorem feralnego zastrzyku podczas zgrupowania reprezentacji Niemiec. Przed wykonaniem zabiegu nie ostrzegł on szczypiornisty o jego możliwych konsekwencjach.

ZOBACZ WIDEO Zygfryd Kuchta: oczekujemy medalu piłkarzy ręcznych w Rio

{"id":"","title":""}

Kluby Holgera GlandorfaLata
HSG Nordhorn 1999-2009
TBV Lemgo 2009-2011
SG Flensburg-Handewitt 2011 - ?

- Gdyby Holger został ostrzeżony, nie zgodziłby się na taką formę leczenia. Szczególnie że miała ona miejsce w okresie rozgrywania meczów towarzyskich - uzasadniał dla Die Badische Zeitung Olaf Matlach, prawnik Glandorfa. W rozmowie z Der Spiegel dodawał z kolei: - Zakażenie gronkowcem to niebezpieczna choroba. Noga Holgera mogła zesztywnieć. Gdyby nie fakt, że ma dopiero 29 lat, mógłby nawet umrzeć.

Przedstawiciel niemieckiego gracza zażądał od Brandeckera dwóch odszkodowań: w kwocie 50 tysięcy euro za poczynione szkody oraz aż 480 tysięcy euro za możliwe konsekwencje długoterminowe. Sąd nie przychylił się jednak do tych roszczeń.

Wymierzył lekarzowi jedynie grzywnę w wysokości 5 tysięcy euro, a w innych sprawach finansowych kazał obu stronom osiągnąć porozumienie. Zawarcie ugody zajęło im około półtorej godziny. Po upływie tego czasu nikt nie chciał mówić o konkretnych kwotach. Opisany problem zdrowotny odcisnął jednak piętno na ważnej decyzji podjętej przez Glandorfa w późniejszym czasie.

Największe sukcesy GlandorfaDrużynaRok
2. miejsce w Bundeslidze HSG Nordhorn 2002
1. miejsce w mistrzostwach świata Niemcy 2007
1. miejsce w Pucharze EHF HSG Nordhorn 2008
1. miejsce w Pucharze EHF TBV Lemgo 2010
2. miejsce w Bundeslidze SG Flensburg-Handewitt 2012
2. miejsce w Bundeslidze SG Flensburg-Handewitt 2013
1. miejsce w Lidze Mistrzów SG Flensburg-Handewitt 2014
Zdobycie Superpucharu Niemiec SG Flensburg-Handewitt 2013
Zdobycie Pucharu Niemiec SG Flensburg-Handewitt 2015

Na początku września 2014 roku ogłosił, że rezygnuje z występów w reprezentacji. - Decyzja ta dojrzewała we mnie kilka miesięcy. Pora jednak posłuchać sygnałów od organizmu. Potrzebuję już znacznie więcej czasu na regenerację niż w przeszłości - komentował Glandorf na oficjalnej stronie niemieckiej federacji piłki ręcznej (DHB).

Jego licznik występów w kadrze zatrzymał się na liczbie 167. Uzyskał w nich 576 bramek. Największym sukcesem było zdobycie mistrzostwa świata w 2007 roku. Zanim oznajmił zakończenie przygody z drużyną narodową, odbył długą rozmowę z Dagurem Sigurdssonem, jej obecnym selekcjonerem. Powiedział, że istnieje naprawdę minimalna szansa, iż jeszcze kiedyś założy reprezentacyjną koszulkę.

- Jeśli sytuacja będzie krytyczna, pozostaję w gotowości do rozmów. Na palcach jednej ręki mogę jednak policzyć lata, w których będę uprawiać piłkę ręczną na wysokim poziomie. Po długiej hospitalizacji w 2012 roku nabrałem pokory dla swojego zdrowia. Po zakończeniu kariery chciałbym chociaż umieć bezproblemowo chodzić - wyjaśniał we wrześniu 2014 roku dla shz.de.

Niecałe dwa lata po udzieleniu tej wypowiedzi, Glandorf wciąż udowadnia, że nadal potrafi błyszczeć w najważniejszych rozgrywkach. Przekonali się o tym w sobotę zawodnicy Vive Tauronu Kielce, którego bramkę raz po raz bombardował potężnymi rzutami z drugiej linii. Pomylił się tylko cztery razy, notując skuteczność na poziomie 73 procent (11/15). Ograniczenie jego poczynań będzie jednym z warunków, jakie kielczanie muszą spełnić w środowym (27 kwietnia) rewanżu przed własną publicznością, by wywalczyć awans do Final Four Ligi Mistrzów.

Wiktor Gumiński

Komentarze (0)