To miał być dla AZS-u mecz na przełamanie. Akademicy nie wygrali od listopada ubiegłego roku i nadal nie mogą choćby zremisować. Wiśle ulegli, bo po pierwsze fatalnie spisywali się w obronie, a po drugie razili niespotykaną wręcz nieskutecznością w doskonałych sytuacjach strzeleckich. - Wyraźnie nam nie szło, ale mecz można wygrać nie rękami i nogami, ale przede wszystkim głową. Niestety, moim zawodnikom myślenia na boisku ewidentnie zabrakło - ocenił postawę AZS jego trener Roman Trzmiel.
Rzeczywiście, akademicy jakby nie chcieli wygrać tego meczu. Damian Cupryś, Michał Kalita, Maciej Sieczkowski pudłowali w sytuacjach sam na sam z bramkarzem gości Piotrem Serafinem. Na dodatek pozwalali wiślakom na zbyt wiele. Bywało, że Sławomir Kuroś w pojedynkę ogrywał czterech radomian i zdobywał bramki.
Kiedy w 45. minucie pojedynku Politechnika przegrywała 19:26, mało kto wierzył, że może zdobyć jeszcze jakieś punkty. A jednak ten mecz można było nawet wygrać. Radomianie doszli na 23:28, podwójną karę dwóch minut otrzymał skrzydłowy Wisły Dariusz Karbownik, a pojedynczą Artur Gach. AZS szybko zdobył dwie bramki i powinien zdobywać kolejne, ale... znów znać o sobie dała indolencja strzelecka gospodarzy. Wisła totalnie opadła z sił, ale podopiecznym Romana Trzmiela wystarczyło już czasu tylko na zmniejszenie rozmiarów porażki.
Politechnika Radomska - Wisła Sandomierz 30:31 (15:16)
AZS: Drabik, Kuczyński - Mroczek 8, Cupryś 6, Świeca 5, Przykuta 5, Sieczkowski 3, Kalita 2, Dąbrowski 1, Sieczka, Guzik, Popławski.
Wisła: Serafin, Polit - Kuroś 11, Dusak 6, Ogrodnik 4, Kubisztal 4, Karbownik 4, Gach 2, Guz, Cupisz.