WP SportoweFakty: Do Płocka jedziecie po mistrzostwo?
Marin Sego: Oczywiście. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że przed nami wymagające zadanie. W sobotę Wisła na pewno się postawi. To drużyna, która zawsze walczy do końca. Szczególnie u siebie w hali. Wystarczy wspomnieć naszą porażkę na wiosnę.
Rok temu Marin Sego obronił karnego na wagę mistrzostwa Polski. Historia może się powtórzyć?
- To było coś szczególnego. Teraz jednak skupiam się na przyszłości, na kolejnych spotkaniach. Mamy już dwa domowe zwycięstwa, od tytułu dzieli nas jeden triumf. Jeżeli w sobotę zagramy na dobrym poziomie, możemy zamknąć finał. To dla nas priorytet. Chcemy zachować jak najwięcej sił przed ciężką końcówką sezonu.
Przed wami istny maraton.
- To typowe dla rozgrywek w Polsce. Zawsze końcówka sezonu jest obładowana spotkaniami, a do tego jeszcze wisienka na torcie - Final Four Ligi Mistrzów. Faktycznie, przed nami dużo grania, ale można przywyknąć. Ten miesiąc zadecyduje o obrazie całego sezonu. Lubimy grać, gdy w grę wchodzą duże emocje i adrenalina. Dobrze jest mieć trochę stresu. Wiedzieć, że walka będzie na całego, a rywale nie odpuszczą.
Czujecie się mocni?
- Pewnie. Do gry wracają kolejni zawodnicy, wszystko idzie po naszej myśli. Oby tylko omijały nas kontuzje. Wtedy z każdym dniem będziemy coraz mocniejsi. Aż do Kolonii.
Latem odchodzi pan z Kielc?
- Tak. Podpisałem już trzyletni kontrakt z Pickiem Szeged. To koniec fajnej przygody, teraz zaczynam nowy etap. Transfer jest normalną koleją rzeczy. Cieszę się, że mogłem przez te dwa lata grać w Vive.
W Polsce spędził pan sporo czasu.
- Całe cztery lata. Cała rodzina nauczyła się już nawet języka. To był dobry okres w moim życiu. Zawsze będę miło wspominał "polską" część mojej kariery.
Czego kibice mogą się spodziewać po pana następcy Filipie Iviciu?
- To super zawodnik. Jest młody, a już bardzo dobry. Mam nadzieję, że da kibicom wiele powodów do radości. Wymiana chorwacko-chorwacka trwa. Był Venio Losert, później ja, teraz czas na Filipa. To chyba stanie się kielecką tradycją.
Pojedzie pan na igrzyska olimpijskie?
- Nie wiem. Rozmawiałem wcześniej z trenerem Babiciem, ale ostatnio nie mieliśmy kontaktu. Sprawa rozwiąże się po sezonie. Z zaciekawieniem będę śledził listę powołań.
Co jeszcze musi zrobić Sego, by wreszcie pojechać na wielką imprezę?
- To dziwna sytuacja, której nawet w Chorwacji wielu nie może zrozumieć. Nie miałem poważniejszego problemu z żadnym z trenerów. Oczywiście - jak to w życiu - pojawiały się małe nieporozumienia. Temat jest złożony.
Rozmawiał Maciej Szarek
[b]ZOBACZ WIDEO Kawęcki myślami w Rio. "Mam ciarki na plecach"
(źródło TVP)
{"id":"","title":""}
[/b]
Kielce Ci dziękują.