Przed startem sezonu wielu skazywało legionowian na walkę o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ci jednak nie tylko obronili się przed spadkiem. Wskoczyli nawet półkę wyżej. W ćwierćfinale fazy play-off zatrzymał ich dopiero MMTS Kwidzyn (26:22, 17:26).
- Czy mogliśmy zrobić więcej? Myślę, że tak - podsumowuje Lis w rozmowie z WP SportoweFakty. - Niewiele zabrakło do "czwórki". Niestety, mieliśmy zbyt krótką ławkę. Podstawowi zawodnicy byli wyeksploatowani i pod koniec sezonu zaczęły pojawiać się kontuzje. Gdyby nie one, pewnie nawiązalibyśmy walkę w rewanżu z kwidzynianami. Z Mikołajem Krekorą i Tomaszem Kasprzakiem mielibyśmy szanse na półfinał.
Trener, choć doprowadził klub do nieoczekiwanego wyniku, jesienią w Legionowie pracował już nie będzie. Lis spędził na Mazowszu dwa i pół roku.
ZOBACZ WIDEO Selgros mistrzem."Sezon pełen nerwów" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- W pierwszym sezonie, grając w Superlidze, byliśmy po prostu słabsi od innych - wspomina nasz rozmówca. - Nie ma sensu szukać dodatkowych przyczyn degradacji. Kilku zawodników przerosły wymagania, nie byliśmy gotowi. Rok później zrobiliśmy już jednak to, co należało. Wygraliśmy pierwszą ligę, to był awans z przytupem. Nasz wynik w tym sezonie to także sukces.
Teraz byłego już trenera KPR-u RC czeka praca przy reprezentacji Polski i przygotowania do występu na igrzyskach olimpijskich. A jesienią prawdopodobnie powrót do PGNiG Superligi. Już w roli szkoleniowca innego klubu.