Piąty mecz puławsko-kwidzyńskiej rywalizacji okazał się najbardziej jednostronny, choć wszyscy spodziewali się ogromnych emocji. Walka o brązowe medale przysporzyła bowiem w tym roku kibicom nie lada wrażeń. Wystarczy wspomnieć dwie dogrywki czy pełne dramaturgii zwroty akcji. Ostatnie i decydujące zarazem spotkanie zapowiadało się podobnie, jednak kiedy rywalizacja ponownie przeniosła się do Puław, gospodarze kompletnie zdominowali MMTS Kwidzyn. Już po pierwszej połowie Azoty Puławy prowadziły różnicą dziesięciu bramek.
- Niewątpliwie skrzydła bardzo podcięło nam niedzielne spotkanie, niezwykle słabe z naszej strony. Mieliśmy ogromną szansę na zakończenie rywalizacji u siebie, a przegraliśmy na własne życzenie. W piątym meczu zabrakło wszystkiego – na czele z motywacją. Chociaż zespół z Puław był u siebie pod większą presją zwycięstwa, to poradzili sobie znakomicie. Oni musieli, my tylko mogliśmy wygrać. Nie wykorzystaliśmy okazji. Sukcesem jest jednak samo doprowadzenie do piątego meczu i stanu 3:2, bo większość skazywała nas na szybkie 3:0 – nie kryje najlepszy strzelec MMTS-u w środowym spotkaniu, Adrian Nogowski, z dorobkiem dziewięciu bramek.
Azoty kontrolowały mecz od pierwszego gwizdka arbitrów aż do ostatniej syreny. Nie powtórzyła się historia sprzed trzech lat, kiedy to w identycznych okolicznościach MMTS sięgnął po brązowe medale. Wówczas w decydującym spotkaniu również rozgrywanym w Puławach kwidzynianie zwyciężyli 29:28.
ZOBACZ WIDEO Zygfryd Kuchta: oczekujemy medalu piłkarzy ręcznych w Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Spodziewaliśmy się, że gospodarze postawią trudne warunki. Grali bardzo twardo w obronie, dobrze rozwiązywali swoje ataki. My marnowaliśmy natomiast nawet stuprocentowe szanse. To zemściło się i to bardzo szybko. Puławianie bezwzględnie wykorzystywali każdy nasz błąd i mecz zamknięty był już właściwie po pierwszej połowie – przyznaje zawodnik.
Przegrana w rywalizacji o trzecie miejsce nie może przysłonić jednak dorobku całego sezonu. Skazywani na walkę o uniknięcie play-outów kwidzynianie za sprawą trenera Patryka Rombla okazali się rewelacją tegorocznych rozgrywek, dochodząc aż do półfinału, w którym jak równy z równym walczyli z dużo wyżej notowaną ekipą z Puław.
- Patrząc globalnie na ten rok, trzeba przyznać, że zaprezentowaliśmy się z dobrej strony. W porównaniu z poprzednimi sezonami, gdy kończyliśmy ligę w dolnej połówce tabeli, mamy się z czego cieszyć. Apetyt rósł jednak w miarę jedzenia i teraz czujemy niedosyt, zwłaszcza, że w drugim meczu u siebie mieliśmy ogromną szansę na wywalczenie brązowych medali. Sprawy potoczyły się jednak zupełnie odwrotnie. Taki jest sport – podsumowuje miniony już sezon Adrian Nogowski.