Półfinałowe spotkanie Vive Tauronu Kielce ze Stalą Mielec i ostatni mecz o mistrzostwo Polski w Płocku dawały Nafciarzom nadzieję, że w niedzielę na warszawskim Torwarze będą mogli powalczyć z graczami Tałanta Dujszebajewa. Tak się jednak nie stało, a kielczanie od pierwszych minut zdominowali kolejne starcie z płocczanami.
- Zagraliśmy twarde zawody, szczególnie w pierwszej połowie. Odskoczyliśmy na siedem bramek, a w drugiej części spotkania to już tylko była nasza kontrola. Cieszymy się z tego pucharu. Na krajowym podwórku zdobyliśmy to, co powinniśmy, a teraz jedziemy do Kolonii po marzenia - powiedział rozgrywający Vive Tauronu, Piotr Chrapkowski.
Zawodnik nie dokończył jednak spotkania, bo po trzech dwuminutowych karach w 42. minucie musiał opuścić boisko. Chwilę później z takiego samego powodu z parkietu zszedł Mateusz Kus, więc do ostatniego gwizdka kielczanie grali bez swoich dwóch podstawowych obrońców.
- Te dwuminutowe kary były czasem na wyrost. Sędziowie byli bardzo skrupulatni. Kiedyś w finale graliśmy bez trzech, czy czterech środkowych obrońców, więc to nie był problem. Cieszymy się, że udało nam się zwyciężyć - powiedział zawodnik.
Z pierwszego pucharu w swojej karierze cieszył się Mateusz Kus. - Pięknie jest żyć dla takich chwil i wygrywać dla tak wspaniałych kibiców - powiedział obrotowy.
ZOBACZ WIDEO Żona Artura Boruca: za poprzednich trenerów to było konspiracyjne przemykanie do hotelu