Rozgrywającym 28-latek był oczywiście z przymrużeniem oka. Pribanić każdą akcję zaczynał w środku drugiej linii, by po kilku podaniach schodzić na koło. Bieganie po dziewiątym metrze dla doświadczonego zawodnika nie było jednak nowością. - Kiedy zaczynałem przygodę z piłką ręczną, to występowałem na rozegraniu - zdradza.
Zawodnik z Legionowa pojawił się na nietypowej pozycji, bo przed meczem z Chrobrym drobnego urazu doznał Witalij Titow, a choroba powaliła Pawła Gawęckiego. Ten pierwszy na parkiecie spędził tylko kilka minut, drugi całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych.
- Jesteśmy drużyną i jeśli kogoś na boisku nie ma, to musimy umieć go zastąpić - podkreśla Pribanić. - Podczas meczu z Chrobrym kibicom mogło się wydawać, że idzie nam lekko. Tak wcale nie było. Dobrze ustawiliśmy jednak atak, a obronie walczyliśmy razem, każdy za każdego. I tak ma być zawsze.
Chorwat w sobotę zdobył osiem bramek. Mógł mieć ich więcej, ale w ostatnich minutach meczu zmarnował kilka dobrych sytuacji. - Najpierw była gra pasywna, więc musiałem rzucać. A potem dwie kontry... Byłem trochę zmęczony, może zabrakło nieco koncentracji - przyznaje. - Takie sytuacje muszę wykorzystywać. W kolejnych spotkaniach na pewno będzie lepiej.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Janowicz: nie jest fajnie, kiedy kibice mnie obrażają