Szczypiorniści Chrobrego po trzech porażkach w słabym stylu na starcie sezonu w konfrontacji z rozpędzonym zespołem Azotów, który w poprzednich potyczkach nie miał najmniejszych problemów w odniesieniu zwycięstw, przez większość kibiców mógł być skazywany na sromotną porażkę. Tymczasem głogowianie od pierwszych minut udowodnili, że nie zapomnieli jak się gra w piłkę ręczną na wysokim poziomie. Miejscowi grali odważnie i bez kompleksów, prezentując się lepiej na parkiecie w starciu z wyżej notowanym rywalem. Zespół z Głogowa był niezwykle blisko sprawienia sporej niespodzianki i zapisania na swoim koncie premierowej zdobyczy punktowej. Ostatecznie tak się jednak nie stało i to puławianie wyjechali z Dolnego Śląska z tarczą.
Czy drużyna Azotów spodziewała się, że głogowski zespół postawi im tak wysoko poprzeczkę? - Dużo rozmawialiśmy o tym. Wiedzieliśmy, że Chrobry jest w takiej sytuacji w jakiej jest i będzie walczył o każdą piłkę. I to właśnie pokazał. Wielkie serce i wolę walki - podkreśla Bartosz Jurecki. I dodaje. - My za dużo sytuacji przestrzeliliśmy w pierwszej i drugiej połowie. Za wolno graliśmy w ataku pozycyjnym, gdzie obrona Chrobrego dobrze czytała nasze ofensywne akcje. Myślę, że troszeczkę dłuższa ławka i szczęście pozwoliło nam wygrać. Chrobry grał naprawdę dobrze i zasługiwał minimum na jeden punkt.
Brązowym medalistom z ubiegłego sezonu po trzech zwycięstwach dwucyfrową różnicą bramkową wydawać się mogło, że z Głogowa wyjadą z łatwo wywalczonymi punktami. Głogowianie jednak tanio skóry nie sprzedali. - Wiedzieliśmy, że Chrobry po trzech porażkach nie jest w najlepszej formie. Trener uczulał nas jednak na to, abyśmy do spotkania podeszli w pełni skoncentrowani i wykorzystywali każdą sytuację. Chcieliśmy od początku kontrolować mecz. Nie udało nam się to i o wyniku decydowały ostatnie sekundy - mówi Jurecki.
ZOBACZ WIDEO: Ziółkowski: lista niedozwolonych środków jest za szeroka, zbyt łatwo je nagiąć