Drużyna ASPR-u udawała się na ubiegłotygodniowe starcie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w średnich nastrojach. Nie dość, że ligowe zmagania rozpoczęła od dwóch porażek, to na dodatek przeciwnik przystępował do rywalizacji w roli lidera. Tymczasem to gracze z Zawadzkiego od początku narzucili swoje warunki i, przede wszystkim dzięki kapitalnej postawie w drugiej połowie, zwyciężyli aż 31:23.
- Graliśmy bardzo mądrze, bez podpalania się. I rewelacyjnie w obronie, co regularnie umożliwiało nam wyprowadzanie kontrataków. Przez 25 minut gry po przerwie straciliśmy tylko 6 goli. Wykorzystaliśmy też wszystkie rzuty karne, co w meczu z SPR-em PWSZ Tarnów było naszą bolączką. Na początku nogę skręcił sobie też lider KSZO Witalij Kożeniewski, ale nie sądzę, by ten fakt miał wpływ na końcowe rozstrzygnięcie. Kiedy prowadziliśmy 30:17, wymieniłem całą siódemkę, łącznie z bramkarzem Sławomirem Donosewiczem - powiedział Łukasz Morzyk, trener ASPR-u.
Cenna wygrana w Ostrowcu Świętokrzyskim pozwoli jego podopiecznym w dobrych humorach przystąpić do sobotniej (1 października, godz. 18:00) rywalizacji z Olimpem Grodków, legitymującym się obecnie bilansem trzech porażek i zamykającym ligową tabelę. Szkoleniowiec ekipy z Zawadzkiego będzie jednak uczulać zawodników, by przystąpili do meczu odpowiednio skoncentrowani.
- Myślę, że z chłopaków teraz zejdzie presja i powinni się prezentować coraz lepiej. Musimy po prostu koncentrować się na swojej grze. Rywalizujemy w lidze, w której każdy może wygrać z każdym. W spotkaniu z Olimpem prawdopodobnie będziemy musieli sobie radzić bez mojego brata, Michała. Zmaga się on z kontuzją kciuka - spuentował Morzyk.
,
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Narkun przed KSW 36: trybuny popękają