Mistrz lepszy od wicemistrza - relacja z meczu Wisła Płock - Zagłębie Lubin

W jednym z najciekawszych meczów Ekstraklasy płocka Wisła pokonała przed własną publicznością ekipę Zagłębia Lubin 35:27. Mimo wysokiego zwycięstwa płocczan mecz stał na bardzo wysokim poziomie, a wynik przez blisko 40 minut oscylował wokół remisu. Płocczanie jednak po raz kolejny zagrali po mistrzowsku końcówkę spotkania i w pełni zasłużenie wygrali. Bardzo dobry mecz w barwach pokonanych rozegrał Piotr Obrusiewicz, który dziesięciokrotnie pokonywał płockich bramkarzy.

Przed rozpoczęciem spotkania Michał Zołoteńko, który przez kibiców z Płocka został wybrany najlepszym zawodnikiem lutego otrzymał z rąk przedstawicieli płockich kibiców pamiątkowy upominek. Zawodnik nie krył swojego zadowolenia i zaskoczenia wyróżnieniem, a zgromadzeni na hali fani przez kilkanaście sekund skandowali jego nazwisko.

Od samego początku spotkania oba zespoły starały się grać jak najlepiej. Niestety żadna z ekip nie mogła przenieść swojej dobrej gry w ataku na skuteczną obronę. Przez długi okres czasu żadna z ekip nie mogła uzyskać większej przewagi. Nafciarzom sztuka ta udała się dopiero w 23 minucie, kiedy to motor napędowy Wisły Witalij Nat po efektownej kontrze wyprowadził ekipę Nafciarzy na dwubramkowe prowadzenie (13:11). Do końca tej części gry obie ekipy grały bramka za bramkę, a wynik pierwszej partii ustalił najskuteczniejszy zawodnik spotkania, zdobywca 10 bramek Piotr Obrusiewicz . Mimo tego to podopieczni Flemminga Oliviera Jensena mogli cieszyć się z jedno bramkowego prowadzenia (17:16).

Początek drugiej połowy do złudzenia przypominał pierwszą, z tą różnicą, że oba zespoły zaczęły dużo lepiej prezentować się w defensywie. Pierwszą bramkę w tej części gry zdobył zawodnik gospodarzy Michał Zołoteńko, jednak Zagłębie odpowiedziało dwoma trafieniami Piotra Obrusiewicza i po 34 minutach gry na tablicy świetlnej widniał remis 18:18. Od tej pory jednak to Nafciarze zaczynali przejmować inicjatywę. Mimo iż początkowo Zagłębie dzielnie odpierało ataki płocczan to jednak szczelna i ruchliwa obrona gospodarzy wymuszała na zawodnikach Zagłębia proste błędny, które to Wisła bezlitośnie wykorzystywała. Między 37, a 48 minutą dobrze dysponowany Marcin Wichary musiał wyciągać piłkę z siatki zaledwie trzykrotnie, natomiast jego kolegom z pola udało się w tym czasie zdobyć aż 8 bramek. Potwierdziły się tu słowa Tomasza Kozłowskiego, który przed meczem przyznał, że Zagłębie nie może pozwolić się rozkręcić Wiśle. Niestety jego koledzy dotrzymywali tonu mistrzom Polski tylko do 40 minuty spotkania.

Końcówka meczu to powiększanie przewagi zawodników z Płocka, która w 57 minucie po atomowym rzucie z podłoża Petera Nielsena osiągnęła aż 9 trafień (34:24). Jednak Zagłębie, jak na vice mistrzów Polski przystało, walczyło do samego końca niwelując przewagę niebiesko-biało-niebieskich do 8 trafień. Wynik spotkania na 35:27 ustalił Robert Kieliba. Warto podkreślić, że to kolejny mecz w którym to płocczanie dosłownie miażdżą rywala w ostatnich dwudziestu minutach meczu. W pojedynku z Azotami Puławy zdobyli w tym czasie 10 bramek, przy 4 trafieniach rywali, natomiast w pojedynku z Zagłębiem na 7 bramek straconych odpowiedzieli 14 golami.

Wisła Płock - Zagłębie Lubin 35:27 (17: 16)

Wisła: Wichary, Seier - Kwiatkowski, Jędrzejewski 1, Paluch 7 (2/2k), Kuptel 2, Wuszter 5, Nielsen 1, Zołoteńko 3, Twardo 4, Rumniak 2, Piórkowski, Pronin 4, Nat 6.

Zagłębie: Malcher, Świrkula - Niedośpiał, Zadura, Steczek 5, Tomczak, Paweł Adamczak 4, Kozłowski 1, Bielec 2, Piotr Adamczak, Morawski, Obrusiewicz 10 (5/5k), Kieliba 5.

Kary:

Wisła- 8 minut (Kwiatkowski, Nielsen, Wuszter 2)

Zagłębie- 12 minut (Niedośpiał 2, Steczek, Paweł Adamczak, Obrusiewicz)

Przebieg meczu: 0:1, 1:1, 2:1, 3:1, 3:2, 4:2, 4:3, 4:4, 5:4, 5:5, 5:6, 6:6, 6:7, 7:7, 8:7, 8:8, 9:8, 9:9, 9:10, 10:10, 11:10, 11:11, 12:11, 13:11, 13:12, 14:12, 14:13, 15:13, 15:14, 16:14, 16:15, 17:15, 17:16 (Przerwa), 18:16, 18:17, 18:18, 19:18, 19:19, 20:19, 21:19, 21:20, 22:20, 23:20, 24:20, 25:20, 26:20, 26:21, 26:22, 27:22, 28:22, 29:22, 29:23, 29:24, 30:24, 30:25, 31:25, 32:25, 33:25, 34:25, 34:26, 35:27

Komentarze (0)