Smutek zagościł na twarzach szczypiornistek Vistalu Gdynia. Po pierwszej połowie meczu PGNiG Superligi w Szczecinie z Pogonią Baltica Szczecin przyjezdne prowadziły 12:9. Role odwróciły się po zmianie stron. - Pierwsza połowa była zdecydowanie lepsza od drugiej. Trudno tak na gorąco powiedzieć, co takiego się wydarzyło - stwierdziła w pierwszej chwili Monika Kobylińska.
Rozgrywająca gdynianek znalazł jednak kilka słów wytłumaczenia takiego przebiegu hitowego starcia w żeńskich rozgrywkach. - Na pewno w drugiej połowie zawiodła nasza obrona. Zdecydowanie lepiej zaczęła z kolei bronić Adrianna Płaczek. Myślę, że to zdecydowało o wyniku meczu - przyznała.
Wspomniana Adrianna Płaczek zdecydowanie odegrała kluczową rolę. - No tak, pomogła jej też obrona. bo nie można mówić, że Ada broniła sama - oceniła zawodniczka Vistalu. - Te rzuty w drugiej połowie były zdecydowanie mniej przygotowane. Przed przerwą miałyśmy bardziej klarowne sytuacje bramowe, dużo łatwiej było zmienić kierunek rzutu - wskazała po dłuższej analizie Kobylińska.
Liderka siódemki z Pomorza, choć po meczu mocno rozczarowana przegraną, szybko zdała sobie sprawę, że strata punktów nic jeszcze nie znaczy. - To jest nasza pierwsza przegrana w tym sezonie. Trzeba to jakoś "ugryźć". Kolejne mecze przed nami. Sezon jest długi, dlatego podnosimy głowy do góry - dodała.
Niemniej, rozgrywki ligowe nabiorą teraz większego smaku. - Duże emocje będą do samego końca, bo nie tylko my i Pogoń mają chrapkę na złoty medal, ale są też jeszcze lublinianki, Start, Zagłębie. Wszyscy jesteśmy w górnej części stawki. Ta druga runda będzie jeszcze ciekawsza - podkreśliła na koniec prawa rozgrywająca Vistalu.
ZOBACZ WIDEO Człowiek instytucja. Jubileusz Janusza Czerwińskiego (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}