Robert Lis: To nie jest film erotyczny, żeby były momenty

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

KPR RC Legionowo przegrało w Gdańsku 20:26. Robert Lis nie miał w tym spotkaniu pola manewru. Obecnie ekipa z Mazowsza ma ogromne problemy, by móc skutecznie przeciwstawić się rywalom.

Sobotni mecz był bardzo ważny dla obu zespołów, które graniczą ze sobą w tabeli grupy granatowej. KPR RC Legionowo nie potrafiło jednak przeciwstawić się Wybrzeżu Gdańsk. - Zdecydowanie zgodzę się z tym, że Wybrzeże było lepsze. Wiele czynników się na to złożyło, ale gratuluję gdańszczanom, bo wywalczyli sobie to zwycięstwo. U nas był charakter, ale w zasadzie nie mieliśmy ławki. Na koniec nie miałem żadnego pola manewru - powiedział Robert Lis, trener KPR-u RC.

- W obronie musieli grać zawodnicy, którzy w ogóle nie grają na swoich pozycjach. Mieliśmy czternastu zawodników, w tym pięć kontuzji. 3-4 zawodników walczyło na swoją odpowiedzialność i chwała im za to, że chcieli. Mam nadzieję, że na mecz w Szczecinie zbierzemy siedmiu zawodników - wyraził nadzieję trener.

Na przełomie pierwszej i drugiej połowy były momenty, w których drużyna z Mazowsza przeważała. - To nie jest film erotyczny, żeby były momenty. Trzeba grać przez 60 minut. Przyjechaliśmy w dniu meczu, po 5,5 godzinach jazdy. Do tego nasz bramkarz skręcił nogę i został jeden. Jeszcze nie wiem jak w ogóle będą wyglądały treningi - przyznał szczerze Lis.

Ze względu na urazy, trener klubu z Legionowa musiał łatać dziury zawodnikami, którzy nie są przystosowani do gry na poszczególnych pozycjach. - W drugiej linii gra nominalny skrzydłowy Kamil Ciok, na prawym rozegraniu i na środku nie mam żadnej zmiany. Nie wiem czy byśmy sobie poradzili w I lidze. Ja jednak nie zrzucam winy na wszystkich dookoła i nie ma co deprecjonować wygranej Wybrzeża. Ja muszę żyć ze swoimi problemami, podnieść się i we wtorek rano zobaczę kogo mam do swojej dyspozycji - ocenił szkoleniowiec.

W sobotę gdańszczanie dominowali na rozegraniach, czym z pewnością ułatwili sobie wygraną. - Paweł Kowalik nie jest nominalnym obrońcą grającym na pozycji numer 2, a tym razem musiał tam grać i przez 30 minut zasuwał bardzo ciężko. Popełniał błędy, ale walczył. Taka była potrzeba. Na pewno nie będziemy się poddawać i załamywać, tylko walczyć tym, co mamy - zakończył Lis.

ZOBACZ WIDEO Skromna wygrana Rennes - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)