Trener nas trochę opierniczył w szatni i się zmobilizowaliśmy - rozmowa z Marcinem Pilchem, skrzydłowym AZS AWFiS Gdańsk

AZS AWFiS Gdańsk pokonał MMTS Kwidzyn 24:21 w ostatnim meczu tych zespołów w sezonie zasadniczym Ekstraklasy piłkarzy ręcznych. Po spotkaniu rozmawialiśmy z Marcinem Pilchem - lewoskrzydłowym, który przede wszystkim w pierwszej połowie zagrał bardzo dobrze.

Michał Gałęzewski: W piątkowym meczu znakomicie grało lewe skrzydło. Zarówno ty, jak i Damian Kostrzewa przez cały mecz graliście pierwsze skrzypce...

Marcin Pilch: W drugiej połowie Damian dołożył parę bramek, ja próbowałem w pierwszej i się udało. Skrzydło pomogło i cieszy nas to zwycięstwo, a przede wszystkim awans do play-offów.

Chyba szkoda, że obaj gracie na tej samej pozycji. W meczu z Kwidzynem zarówno ty, jak i Damian gdy byliście na parkiecie, to byliście wyróżniającymi się zawodnikami i nie możecie grać razem przez dużą część meczu...

- I o to chodzi, żeby były wartościowe zmiany! Zarówno ja, jak i Damian nie mamy za złe tego, że jeden gra, a drugi nie. Damian się rozwija, dostaje szansę grania i dobrze to wychodzi dla zespołu.

Grałeś w piątek przeciwko wielu kolegom, z którymi spędziłeś sporo czasu w Spójni i Wybrzeżu...

- Tak, to prawda. Wszyscy znamy się bardzo dobrze, bo graliśmy ze sobą. Do tego gramy między sobą wiele spotkań przed sezonem, w trakcie przerw. Dlatego właśnie takie mecze są trudne.

I chyba własnie dlatego zawodnicy MMTS-u wiedzieli, że nie mogą was dopuszczać do szybkich kontr i praktycznie od razu byli na obronie, przez co nie mogliście wykorzystać waszej najsilniejszej broni, jaką są właśnie kontry?

- Dokładnie. W drugiej połowie jednak trochę bardziej uskuteczniliśmy kontrę przeciwko Kwidzynowi. Obrona zaczęła funkcjonować tak, jak powinna i z tego były szybkie kontry.

W siedemnaście pierwszych minut drugiej połowy straciliście tylko dwie bramki. To rzadko spotykane w piłce ręcznej...

- Trener nas trochę opierniczył w szatni i się zmobilizowaliśmy. Obrona zaczęła bronić, a jak obrona broni i pomaga bramkarzowi, to i bramkarz odbije parę piłek. Może dlatego Kwidzyn nie mógł sobie poradzić.

W meczu z MMTS-em pokazaliście, że nie ma żadnych układów. Remis dawałby wam play-offy, a Kwidzynowi czwarte miejsce, a mimo to graliście o zwycięstwo.

- Dokładnie tak. Po meczu z Kielcami pojawiały się głosy, że sie ułożyliśmy i że będziemy się chcieli sie ułożyć także teraz. Nic takiego nie wchodziło w grę. Wychodzimy na parkiet, walczymy i pokazujemy to, co najlepsze. Kto jest lepszy, ten wygrywa.

Po meczu w piątek pojawiła się szansa, że będziecie grali z Wisłą Płock w play-offach...

- Zobaczymy i poczekamy na to, jakie będą rozstrzygnięcia meczów. Naszym głównym celem była gra w play-offach, a z kim będziemy grali się dopiero okaże. Na pewno nie mamy nic do stracenia, trzeba iść za ciosem i walczyć do końca.

Nie da sie ukryć, że Wisła wam pasuje...

- Pasowała, ale play-offy to specyficzne gry. Każda drużyna się szykuje pod dany zespół, znamy się, graliśmy ze sobą dwa spotkania i Wisła może nam nie pozwolić na to, na co pozwoliła wcześniej. Gra ona w końcu pełnym składem, gdyż w pierwszej rundzie było kilka kontuzji, ostatnio też nie grali z nami pierwszym składem. Doszli jednak do siebie i byłoby nam ciężko powtórzyć te wyniki.

Wcześniej wiele razy przegrywaliście mecze o wysoką stawkę. Mecz z MMTS-em był właśnie takim meczem, ale udało wam się wygrać...

- To samo powiedział trener w szatni w przerwie. Nie potrafimy grać ważnych dla nas meczów, czyli z teoretycznie słabszymi zespołami z drugiej części tabeli. Po pierwszej połowie też można było odnieść podobne wrażenie, ale druga nam wyszła i wygraliśmy.

No właśnie. Na ogół gracie dość dobrze z mocnymi zespołami. Może to zaowocować w play-offach?

- Mamy młody zespół, nie mamy nic do stracenia i przede wszystkim się rozwijamy. Może ja nie jestem zbyt młody, ale większość się uczy grać w piłkę. Fajnie, że mamy takich trenerów, którzy potrafią nas wielu rzeczy nauczyć.

Mówiło się, że na mecz z Kielcami ludzie przyszli oglądać zespół Bogdana Wenty. W piątek jednak znów przyszli...

- Przyszli, bo były to pomorskie derby. Fajnie się gra przy takiej publiczności, która nas dopinguje. Myślę, że tak powinno być zawsze na tej hali, aby swoim dopingiem niosła nas ona do gry.

Czy większa promocja meczów w play-offach mogłaby pomóc wam w zapełnieniu tej hali, abyście mogli uskrzydleni grać o zwycięstwa?

- Dokładnie tak. W meczu z Kwidzynem była telewizja, która też przyciąga kibiców. Wydaje mi się jednak, że lepiej ogląda się mecz na żywo, niż w telewizji...

...No na pewno większy jest przegląd pola i widać dużo więcej...

- Zgadza się. My nie jesteśmy od szukania sponsorów, ale naprawdę by się oni przydali. Sytuacja w klubie jest dramatyczna. Mogę powiedzieć tyle, że od czterech miesięcy mi nic nie płacą, chłopakom tak samo. Jest ciężko zmotywować się i pracować. Trenujemy i gramy dla siebie, trenera i dla swoich przyjaciół.

Komentarze (0)